piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 20

Rozdział 20
         Następnego dnia obudził mnie sygnał telefonu. Dostałam wiadomość. Wygrzebałam się z łóżka by sprawdzić, od kogo ona jest. Ku mojemu zaskoczeniu był to SMS od Daniela. Napisał, żebym poszła dziś do szkoły bez niego, ponieważ musi coś jeszcze załatwić. Od razu przyszło mi na myśl, że nie chciał mi jednak wytłumaczyć tego, o czym zaczął mówić poprzedniego dnia. A może po prostu czuł się niezręcznie? Nie zagłębiając się dalej w powód jego zachowania postanowiłam, że poproszę tatę, żeby mnie podwiózł.
Po dwudziestu minutach byłam już gotowa do wyjścia. Zaczekałam chwilę na ojca i wsiadłam do samochodu.
- Tato, mam pytanie… - zaczęłam niezręcznie rozmowę.
- Tak córciu. – powiedział nie odwracając się nawet w moim kierunku. – O co chodzi?
- Czemu zawsze męczysz chłopaka, z którym jestem? – powiedziałam szybko i nerwowo.
- Pytasz się czemu? – zaśmiał się. – powód jest prosty. Sprawdzam ich. Jeśli któryś naprawdę cię kocha, zniesie dla ciebie wszystko. Poza tym, muszę pokazać im kto tu rządzi.
- Tylko nie przesadź, proszę. – powiedziałam już trochę spokojniej. – Szczególnie, że od dziś będę mieć nowego chłopaka… a przynajmniej mam taką nadzieję.
- A co z Maxem? Kiedy zerwaliście?
- Za chwilę z nim zerwę, jak tylko go spotkam. – powiedziałam lekko oburzona na samą myśl o nim. – To tylko dwulicowy hazardzista. Zakładali się kto najdłużej wytrzyma twoje tortury jako mój chłopak.
- Naprawdę. – powiedział groźnie zatrzymując samochód. – Ja już się z nimi policzę za taką zniewagę. Chcą ostrego treningu? To go dostaną.
- Tylko nie przesadź. – upomniałam ojca. – Jak stanie im się krzywda, możesz stracić pracę. Pamiętaj, że jesteś ich nauczycielem.
Po tym jak wyszłam z samochodu, poczułam ciepło gdzieś tam, wewnątrz mnie. To była moja pierwsza taka rozmowa z ojcem. Czułam jakby od teraz mnie rozumiał, jakbym mogła mu zaufać. Weszłam do klasy. Byli już prawie wszyscy, brakowało tylko mojego kochanego wilczka. Byłam ciekawa gdzie się szwędał, ale miałam ważniejsze rzeczy do załatwienia. Podeszłam do ławki Maxa. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem i od razu zwrócił na mnie uwagę i przestał rozmawiać z kumplami.
- Chodź na chwilę musimy porozmawiać. – powiedziałam władczo.
- O co chodzi skarbie? – zaśmiał się nie wstając z miejsca.
- Dobra… w takim razie powiem to przy wszystkich. – westchnęłam ciężko. – Powiem to wprost. Koniec z nami.
- C… c…co? Dlaczego? – był bardzo zaskoczony. Był tak zszokowany, że ledwo składał wyrazy w całość. – Kochanie o co ci chodzi? Żartujesz prawda? Nie możesz mnie rzucić.
- Jasne, że mogę. Kto mi niby zabroni rzucić kogoś, kto się o mnie zakładał? – powiedziałam oskarżającym tonem na tyle głośno by usłyszała cała klasa.
- Kto ci powiedział?! – krzyknął nawet nie próbując się tłumaczyć.
- Ja. – Will dumnie dołączył do rozmowy. – I co? Łyso ci teraz?
- Ty… - Max chciał złapać Willa za koszule, lecz myśliwy był szybszy. – Idź pleść te swoje bajki gdzie indziej, Grimm.
- Baśnie. – powiedział Will puszczając Maxa. – Grimmowie pisali baśnie. Zapamiętaj to sobie.
To wszystko przerwał dzwonek na lekcje. Zaczynaliśmy polskim. Nikt nie chciał podpaść pani Rouge, więc było wyjątkowo cicho. Dzisiejszym tematem lekcji były baśnie.
- Kto miał przygotować prezentację o przedstawieniu wilków w baśniach?  - nauczycielka zapytała niezwykle oschle.
- My! – zgłosili się Max i Tamara.
- Dobrze, zaraz się zaprezentujecie, ale najpierw… - wodziła wzrokiem po klasie szukając ofiary, którą zapyta. – Kto z was zna nazwiska twórców baśni?
- Najbardziej znani są bracia Grimm albo Hans Christian Andersen. – Drzwi od klasy się utworzyły a ja usłyszałam głos Daniela. – Przepraszam za spóźnienie pani profesor.
- Przyszedł nasz wilk z baśni… - mruknęłam pod nosem. – A już myślałam, że stchórzył.
Will i Elsa spojrzeli na mnie momentalnie. Wyglądali na zaskoczonych i lekko wystraszonych. Nie wiem co ich wszystkich ugryzło, ale nic nie mogło się równać temu, co ujrzeliśmy kilka chwil później. Do sali wszedł Daniel, ale nawet ja ledwo go poznałam. Wyglądał jak zupełnie inna osoba. Włosy miał o wiele krótsze i elegancko zaczesane. Ubrany był w koszulę a nie w dres jak się zwykle ubierał. W dodatku na szyi miał zawiązany pomarańczowy krawat. Jednak największą wagę przywiązałam do jego spojrzenia. Zwykle w szkole miał zawsze minę aroganckiego brutala, lecz wtedy… jego wzrok przepełniała nadzieja i wreszcie mogłam zauważyć to, co zawsze ukrywał przed kumplami - jego strach, nerwy. Szedł on spokojnie i usiadł na swoje miejsce. Przez resztę lekcji Max i Tamara opowiadali o tym jak przedstawiane są wilki w literaturze. Czyli w skrócie: „wilki są złe, wybić wszystkie”. Czułam się niezręcznie słuchając tego, ponieważ jeszcze wczoraj o tej porze właśnie tak myślałam. Jestem pewna, że Danielowi też było ciężko tego słuchać. Po skończonej lekcji podeszłam do przyjaciela i powiedziałam twardo:
- Nie wnikam czemu się spóźniłeś i czemu przestałeś udawać… Ale czy dokończymy w końcu tą rozmowę z wczoraj?
- Tak, oczywiście. – uśmiechnął się do mnie. – Ale którą? Tą o Elsie, czy tą o nas?
- Chodziło mi o tą o Elsie… - powiedziałam zawstydzona. Nie spodziewałam się, że od razu wyciągnie TEN temat. – A o nas możemy porozmawiać zaraz po tym.
Wtedy spostrzegłam, że cała klasa się na nas perfidnie gapi. Słychać było liczne szepty spośród których wychwyciłam: „najpierw zerwała z Maxem a teraz czerwieni się przy Danielu”, czy „ Ej to chyba wreszcie ta chwila”.
- Zerwałaś z Maxem? – zapytał Daniel z zaciekawieniem. – Czyli teraz mogę zrobić tak? – Objął mnie ręką i przyciągnął do siebie. Wszyscy dalej się nam przyglądali.
- Wygląda na to, że tak. – stwierdziłam bezsilnie.
- A tak? – nie czekał na odpowiedź. On… po prostu mnie pocałował.
- Nareszcie! – usłyszałam krzyk całej klasy. Nie miałam pojęcia o co im chodzi. Zachowywali się jakby czekali aż Daniel w końcu mnie pocałuje.
Kilka minut później klasa wyglądała jakby miała się odbyć jakaś impreza. Co dziwne dekoracje były przygotowane już dawno a teraz tylko odkryte. Nad tablicą wisiał ogromny baner z napisem „ Gratulacje Aniela i Daniel”.

- Co tu się wyprawia? – do klasy wszedł mój ojciec, który miał mieć za chwilę z nami lekcję wychowawczą. Spojrzał na napis. – Proszę o wyjaśnienie.

Nowy wygląd Daniela




piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział 19 "Walentynkowa opowieść część trzecia - Nowy początek"

         Walentynki. Będąc w Yriaf Selat postanowiłem wyjawić Anieli moje dwa największe sekrety. Między innymi a może najważniejszym z nich było to, co do niej czuję. Chwilę po moim wyzwaniu staliśmy w zupełnej ciszy. Czułem się jakby nie zrozumiała co do niej powiedziałem. Gdy już chciałem się odezwać, ona zaczęła płakać.
         - Co powiedziałeś?! – mówiła przez łzy. – Powtórz!
         - Kocham Cię. – powtórzyłem pełen troski.
         - Ty… żartujesz sobie ze mnie? – krzyknęła rozwścieczona. – Kto Ci powiedział? Elsa? Will?
         - Powiedział co? – byłem kompletnie zagubiony. Nie miałem pojęcia o czym ona do mnie mówi. – Nikt mi nic nie mówił. I nie. Nie żartuję. Naprawdę Cię kocham. Zawsze Cię kochałem.
         - Dlaczego?… Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? – kontynuowała histeryczne krzyki. – Gdybym wiedziała… wszystko potoczyłoby się inaczej.
         - Pewnie masz rację. – mówiłem skruszony. – Ale prawda jest taka, że jestem beznadziejnym tchórzem. Bałem się być sobą i nie umiałem wyrazić tego, co czuję. Ale dzisiaj, pewna osoba powie… - jakiś hałas przerwał mi w połowie słowa.
         Oboje wręcz instynktownie spojrzeliśmy w miejsce, z którego dochodził hałas. Do wioski wtargnęli Strażnicy i ruszyli wprost w naszym kierunku. W sumie nie dziwię im się, przecież mnie szukają, ale czy musieli uprzeć się na tu i teraz? Jeszcze ich tu brakowało. Ani chwyciła rękojeść miecza, lecz nie wyciągnęła go jeszcze z pochwy. Zacisnęła wargi w akcie wściekłości i odezwała się:
         - Dokończymy tę rozmowę później. Masz farta. – prychnęła na mnie i podeszła w kierunku nadchodzących napastników. – Jesteś bezbronny. Ukryj się gdzieś i nie przeszkadzaj.
         - Farta? Ale dlaczego? – nie wiedziałem co jej z tym odbiło. – I nie mam zamiaru się chować. Oni przyszli tu po mnie. Poza tym… nie pozwolę im Cię skrzywdzić.
         - Urocze… ale to nie zmienia faktu, że jesteś bezbronny. – kontynuowała. – Będziesz mi tylko przeszkadzał.
 - Ja? Bezbronny? - zaśmiałem się pod nosem, stanąłem obok niej i zmieniłem się z wilka. - Ja zawsze jestem gotowy do walki.
 - Na przykład na zajęciach wychowania fizycznego? - mówiła z ironią. Po czym wyciągnęła swój miecz.
- Mało co obcięłaś mi głowę! - burknąłem z wyrzutem. - Na szczęście zdążyłem zejść do parteru.
- Przepraszam. Nigdy nie walczyłam z kimś u boku. - powiedziała i spojrzała na mnie. - Czekaj, jak ty to? To boli?
- Co? - zapytałem uderzając jednego ze strażników.
- To jak się... zmieniasz w wilka.
- A.... to. Nie.
Chwilę później zrozumieliśmy, że musimy jednak przyłożyć się do walki ze strażnikami. Tak więc podzieliliśmy się i ja wziąłem jeden tuzin a ona drugi. Mieli przewagę liczebną, więc była to wyrównana walka. Najważniejsze w tej walce były dwie rzeczy: dobre uniki i szybkie przecięcie zbroi. Oboje świetnie dawaliśmy sobie z tym radę. Ani ze swoim mieczem kroiła strażników jak masło. Natomiast ja mogę się pochwalić się niezwykłą zwinnością i szybkością, którą niedawno udało mi się zrozumieć. Mogę biec niezwykle szybko pod jednym warunkiem: Nie mogę się denerwować. Utrzymując nerwy na wodzy już nigdy się nie spóźnię. (Tylko nie mówcie o tym Elsie… bo nie będę miał wymówki jak znowu zapomnę o którymś z jej spektakli) Wracając do potyczki ze strażnikami. Aniela przecinała zbroje mieczem, a ja musiałem poradzić sobie zwykłymi pazurami. Oczywistym jest, że nie są one tak ostre jak miecz. Słyszałem nawet plotki, że jej miecz ma magiczne właściwości przez co może przeciąć dosłownie wszystko! Mówili o nim wymieniając jakąś dziwną nazwę… o ile się nie mylę to był Eskaliber… czy jakoś tak. Chwilę po tym, jak pokonaliśmy ostatniego, Ludzie zaczęli wychodzić ze swoich domów. Wiwatowali na cześć Anieli, dopóki nie zobaczyli, że ja stoję obok niej. Cofnęli się, że tak powiem na „bezpieczną odległość”. Stali w milczeniu, dostrzegłem strach w ich oczach. W sumie to im się nie dziwię. Przyznam, że mogę wyglądać dość strasznie. Nagle z tłumu wybiegła mała dziewczynka, która wyrwała się z objęć swojej mamy.
- Pani rycerzu! – krzyknęła podchodząc do mojej przyjaciółki. – Czemu nie zabiłaś jeszcze tego złego wilka?
- On wcale nie jest taki zły jak myśleliśmy. Wiem to na pewno. W końcu pokochałam go za jego wielkie serce. – powiedziała z uśmiechem spoglądając na mnie. Te słowa mnie zszokowały. Nie miałem pojęcia, że moja przyjaciółka mnie kocha. Gdyby nie wilcze futro zobaczyłaby, że się rumienię. – Dalej Dan. Pokaż im się z tej lepszej strony.
- Czy ja wiem… czy ona jest taka lepsza… - mruknąłem, po czym wróciłem do ludzkiej postaci. – Ale dla ciebie wszystko.
- Panie wilku, nie zje mnie pan? – zapytała urocza mała dziewczynka.
- Nie, nie jem dzieci… dorosłych zresztą też. – powiedziałem łagodnie. - I nie mów do mnie pan, bo czuję się wtedy staro. Mam na imię Daniel.
- Wilk Daniel? – zapytała z uśmiechem. – Ale śmieszne!
- Ale co w tym takiego śmiesznego?
- Dan, pamiętasz jak profesor zadał ci zrobienie zadania na temat danieli? – Aniela zaczęła mnie pouczać. – Daniel to takie zwierze. Takie trochę jak jeleń.
W trakcie jak rozmawialiśmy z tą dziewczynką, ludzie zrozumieli, że nie trzeba się mnie obawiać i zaczęli wracać do swoich codziennych zajęć. Po kilku minutach z całego tłumu została tylko kobieta w spiczastym kapeluszu oraz jakiś jasnowłosy chłopak. Podeszliśmy do nich a Ani mnie im przedstawiła.
- Miło mi was poznać. – powiedziałem, po czym dodałem niepewnie. – Mam nadzieję, że się mnie nie boicie.
- Jeśli panienka ci ufa, nie mamy powodu się bać. – powiedział chłopak pewny siebie. – Tak w ogóle, jestem Merlin.
- Jak się cieszę, że wreszcie mogę was sobie przedstawić! – cieszyła się moja przyjaciółka. – Mój giermek i mój… - urwała. Po czym dokończyła ze spuszczoną głową. - …przyjaciel.
- Co się stało Ani? – zapytałem.
- Chodzi o to, że skoro ja kocham ciebie a ty mnie… Czy nadal możemy być przyjaciółmi?
- Zawsze będziemy przyjaciółmi. – powiedziałem chwytając ją za rękę. – Za to przyjaźń jest doskonałym fundamentem dla miłości.
- Przepraszam, że przeszkadzam… - wtrącił się Merlin. – Skoro jesteście tu oboje, czyli wilk i rycerz, to może porozmawiamy o naszym planie.
- Macie jakiś plan? – zapytałem z zaciekawieniem. – O co chodzi?
- Chcę pozbyć się tej klątwy! – powiedziała jakby chciała ogłosić to całemu światu. – Ale potrzebuję twojej pomocy. Mogę na Ciebie liczyć?
- Wiesz… ja też pracuję na tym od jakiegoś czasu. – mówiłem zamyślony. – Oczywiście, że ci pomogę. Wiem, że musimy to zrobić razem, ale oprócz nas potrzebny jest Will… oraz Elsa.
- Willa jeszcze zrozumiem, ale co ma do tego Elsa? – zapytała lekko zaskoczona.

- Powiem Ci jutro rano. – stwierdziłem patrząc na zachodzące już słońce. – Teraz musimy wracać do domu. Twoi rodzice znowu się wkurzą.

****
Bardzo przepraszam was, że musieliście tyle czekać. Po prostu ostatnio mam dużo rzeczy na głowie i nie starcza czasu na pisanie. Mam nadzieję, że zrozumiecie.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Pikachu wybieram cię!

Pikachu wybieram cię!
Jak pewnie już się domyśliliście się po tytule, dzisiaj nie mam dla was rozdziału. Przepraszam, nie wyrobiłam się w tym tygodniu. Dziś organizuję sobie dzień TAG'ow. I oto przed wami TAG o Pokemonach, czyli co by było gdybym żyła w świecie z tego słynnego anime!


Skąd pochodzisz? Jaki jest twój ulubiony region?

Najbliższy mojemu dzieciństwu jest Diament i Perła, więc mój ulubiony region to Sinnoh!
Poza tym zawsze kochałam te pokazy.

Trudny wybór. Twój starter?

Wybrałabym Piplupa. Taki uroczy z niego pingwinek. 


Pikachu wybieram cię! Jakie masz pokemony?

Oczywistym jest, że chciałabym mieć Pikachu. Jest przeuroczy i jest gryzoniem. Czego chcieć więcej? Oprócz niego chcę inne urocze gryzonie: Pacirisu i Minchino. Tak to chcę jeszcze Eevee. Nie można zapomnieć o typie latającym - Pidgey.
 

Czas zdobyć odznaki, czy bierzemy się za coś innego?

Czy wolno mi jednocześnie walczyć o odznaki i brać udział w pokazach? Jeśli tak to będę zachwycona. Do boju!

Dalej pokeball! Jakiego pokemona złapiesz jako pierwszego?

Myślę, że byłby to Pidgey. Jego chyba łatwo złapać. 


Spalony rower... - Podróżujesz sam czy ze znajomymi?

Myślę, że bezpieczniejsza byłaby podróż ze znajomymi. Najlepiej jakby to był Ash.

Czas na Walkę! - Kogo wyzywasz?

Tym oto pokeballem nominuję:

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 18 "Walentynkowa opowieść część druga - serce w zbroi"

Ach te Walentynki... to dzień, w którym zawsze przypominam sobie wszystko co najgorsze. Głównie przypomniałam sobie swoje dawne związki. Jednak tym razem martwiłam się czymś innym. Mój przyjaciel się wściekł, ja nie wiem, o co mu chodzi a na dodatek kilka dni temu uświadomiłam sobie, że od wielu lat nie zauważałam mężczyzny moich marzeń.... No nic, to wróćmy do tamtego dnia.
Po tym jak Daniel z niewiadomych przyczyn mało co nie rzucił się na mojego chłopaka, szybko wyszłam na korytarz. Nie mogłam znieść widoku takiego zachowania mojego przyjaciela. Czasami już tak miał, lecz nie mam pojęcia, co potrafiło doprowadzić go do takiego stanu. Usiadłam na ławce, na korytarzu mamy ich pełno. Byłam wstrząśnięta, trzęsłam się ze strachu a w moich oczach zbierały się łzy.
- Musi być Ci ciężko. - stwierdził Will, który niepostrzeżenie znalazł się obok mnie. - On wygląda strasznie, kiedy się wścieka.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego. Co tak go dziś wzburzyło?
- Wreszcie go rozgryzłem, więc ci powiem. - zaczął dumnie. - Dzisiaj wpadł w furie, ponieważ usłyszał rozmowę Maxa z chłopakami z drużyny. Oni zakładali się o to, który wytrzyma najdłużej, jako twój chłopak.
- Naprawdę? - udałam zaskoczenie. Tak naprawdę już dawno domyślałam się, że za tym wszystkim co przeżyłam, krył się jakiś układ. - Ale co jest ze mną nie tak, że trudno ze mną wytrzymać?
- To nie chodzi o Ciebie. - pocieszał mnie Grimm. - Tylko o twojego ojca. On zawsze daje twojemu chłopakowi niezły wycisk na lekcji.
- W sumie racja. - zaśmiałam się. Ta rozmowa bardzo poprawiła mi humor.
Pozostałe lekcje tego dnia mijały dość spokojnie. Przez cały dzień obserwowałam zarówno Maxa jak i Daniela. Ten pierwszy udawał, że wszystko jest w porządku, nie wiedział, że poznałam dziś jego tajemnicę. Dał mi nawet pudełko czekoladek z okazji dnia zakochanych. Natomiast drugi przez cały dzień wydawał się wściekły. Chociaż później... wydawało mi się jakby bardzo się dziś stresował. Na jego czole dostrzegłam krople potu. Tego dnia po prostu zachowywał się niezwykle dziwnie. Unikał mnie, ale jednocześnie nieustannie czułam na sobie jego spojrzenie. Niestety, gdy tylko spoglądałam w jego stronę, odwracał wzrok. Po lekcjach szybko pobiegł do domu. Nie byłabym w stanie za nim nadążyć, ale stwierdziłam, że pogadam z nim po powrocie. Nim wyszłam ze szkoły, musiałam zabrać jeszcze kilka rzeczy z szafki. Kiedy ją otworzyłam, zauważyłam leżącą w niej czerwoną kopertę. Na początku myślałam, że to po prostu zwykła walentynka, ale zmieniłam zdanie w chwili, w której zobaczyłam napis na odwrocie koperty. Było tam napisane wielkimi literami "DLA RYCERZA". Byłam prawie pewna, że to musi być od kogoś, kto zna obie moje tożsamości. Szybko otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać :
"Nawet życie w baśni to nie bajka... Ty i ja wiemy o tym jak mało kto. Dlatego mam nadzieję, że mi wybaczysz.  Ja jestem jak bestia, więc proszę powiedz mi.... Czy zostaniesz moją piękną?
Odpowiedź chcę usłyszeć prosto z twych ust. Spotkajmy się w wiosce szczęśliwego zakończenia- Joyende.
Wilk "
Ta wiadomość strasznie mnie zaniepokoiła. Jasno z tego wynikało, że wilk zna mnie w tym świecie. Mało tego, chce się ze mną spotkać. Nie wahając się ani odrobinę, zaraz po przyjściu do domu wybrałam się na drugą stronę lustra. Byłam pewna, że wilk chce zakończyć to, co zaczął rano. Teraz już nie był ranny, mógłby przynajmniej spróbować mnie pokonać. Byłam tym wszystkim dość podekscytowana. Czekała mnie walka z godnym przeciwnikiem. Niemal zbiegałam z góry, tak bardzo chciałam już spotkać się z przeznaczeniem i mieć to już z głowy. Na miejscu było pusto. Ludzie poukrywali się w domach. Rozglądałam się za wilkiem. Niestety nigdzie go nie znalazłam.
- Szukałaś mnie?  - odezwał się czyjś głos. - Miło mi Cię znów widzieć.
- Wilku, to ty? - Mówiłam nadal uważnie się rozglądając. - Pokaż się!
- Wiesz, ja mam imię... - marudził. - I nawet je znasz. Pokażę się, kiedy je wypowiedz.
- No dobra... nie wiem, co planujesz. Rozumiem, że znamy się też na ziemi?
- Tak. - zaśmiał się. Jego głos zaczął wydawać mi się niezwykle znajomy. - Chodzimy nawet do tej samej klasy.
- Co? - byłam zdziwiona tym, co usłyszałam. - Więc pomyślmy... Adam?
- Nie.
- Bartek?
-Nie.
- Błażej?
- Eee... nie?
- Czesiek?
- Ty tak serio? Jasne, że nie.
- Jejku... - nie miałam ochoty na zgadywanki. - Jesteś prawie tak wkurzający jak Daniel...
Po kilku chwilach bez jego odpowiedzi, usłyszałam, że ktoś schodzi z rosnącego niedaleko dębu. Chciałam dowiedzieć się, który z moich szkolnych kolegów jest wilkiem, lecz zabrało mi odwagi, by odwrócić się w tamtym kierunku.
- Wcale nie jestem wkurzający. - mówił z lekkim wyrzutem. - Obraziłaś się czy co? Spójrz na mnie!
Wtedy stanął przede mną. Tym bardziej osłupiałam. Miałam nadzieję, że to co widzę to tylko omam lub zły sen. Moim największym wrogiem, osobą, którą jest mi przeznaczone zgładzić okazał się mój najlepszy przyjaciel. Przede mną stał Daniel. Miał na sobie poszarpana, brązową koszulkę. Na nią nałożona miał kamizelkę z rudego futra. Miał też obszarpane spodnie w kolorze piasku. Ciekawe było to, że nie miał butów. Stał tak przede mną i patrzył na mnie lekko zmieszany a nawet zawstydzony.
         - Błagam, powiedz coś w końcu, albo uderz mnie, czy cokolwiek chcesz. – mówił nieśmiało. – Jak długo zamierzasz milczeć?
         - Dan… - próbowałam wyksztusić z siebie słowa. – Ty żartujesz, prawda? Błagam! Wszyscy, tylko nie ty…
         - Ani… przepraszam. – objął mnie tak mocno, że słyszałam szybkie bicie jego serca. – Chciałem powiedzieć Ci wcześniej… niestety tak, jestem wilkiem.
         - Czy to znaczy, że musimy walczyć między sobą?
         - Nie śmiałbym Cię skrzywdzić. – powiedział zacieśniając uścisk. Poczułam jak kapały na mnie jego łzy. – Będziemy walczyć… ramię w ramię. Pokonamy tę klątwę i uwolnimy wszystkich mieszkańców Yriaf Selat.
         - Myślisz, że nam się uda? – zapytałam spoglądając mu w oczy.
         - Wszystko jest możliwe, jeśli ty będziesz przy mnie. – puścił mnie i odszedł dwa kroki w tył. – Znasz już odpowiedź na moje pytanie? A może zadam je prawidłowo… - Chycił moja dłoń, spojrzał mi głęboko w oczy i pełen powagi powiedział. – Kocham Cię. Czy zostaniesz moją piękną?
Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger