piątek, 20 kwietnia 2018

II - Rozdział 10 - "Trzy Asy"

Podczas pobytu Artura w pałacu hrabiny Orkel, panowało niemalże niezauważalne napięcie. Spadkobierca rodu – Anatol Law wpatrywał się nieustannie w Skałę. Było to odrobinę dziwaczne, ponieważ to jego magia zmieniła jednorożca w kobietę. W końcu jednak ona nie wytrzymała i z irytacją zapytała:
- O co ci chodzi? Czy to nie ty zmieniłeś mnie w to?
- Nie, nie o to chodzi – odpowiedział zakłopotany. – Zastanawia mnie tylko, co masz na swoim rogu.
- Och, masz na myśli to? – Skała pochyliła się, a z jej rogu spadło pięć pierścieni. Z brzdękiem uderzyły one w stolik do kawy. – Zdaje się, że to legendarne pięć koron Yriaf Selat.
Zdziwieni słowami jednorożca młodzieńcy zaczęli oglądać pierścienie z każdej strony. Nie mogli uwierzyć, że korony mogłyby od tak stać się zwyczajną biżuterią. Ich oczy natomiast podpowiadały im, że to prawda. Każda obrączka miała kształt jednej z koron i odrobinę inny rozmiar. Największą średnicę miał jedyny złoty sygnet, za to najmniejszy przypominał kształtem wieniec laurowy – koronę Remy.
- Pięć koron, pięć palców, jedna królowa... - mamrotał pod nosem Anatol.
- Skało, skąd je masz? – zapytał Artur.
- Dał mi je Daniel. Miałam przekazać je królowej – tłumaczyła spokojnie. – Podobno leżały one w trawie obok Źródełka Władcy Lasu. Wraz z nimi leżała tam też srebrzysta zbroja. Sama poszłam to sprawdzić i widziałam – wydawała się podekscytowana – na damskim napierśniku wygrawerowane były roże. Ponadto tuż obok wyrósł krew błękitnych róż.
- Czy to znaczy, że Daniela tam była?! – Law gwałtownie podniósł się z miejsca. – Trzeba przyspieszyć poszukiwania! Ona musi być już blisko!
- Praktycznie już ją znaleźliśmy – Artur uspokajał go, choć wydawał się być nieobecny myślami. – Ta różana zbroja może pasować tylko na jedną dziewczynę.
- Nie zrozumiałem – odpowiedział wciąż niespokojny Anatol. – Wiesz, gdzie jest królowa?
- Wiem, że ci, którzy mają ją znaleźć są blisko. Natomiast ja mam zamiar znaleźć jej rycerzy, takich jak ty, czy twój przodek. Kim w ogóle był Samuel Law?
Law spojrzał na księcia lekko zdziwiony. Jego mina mówiła: „jesteś tu a nawet tego nie wiesz?". Westchnął ciężko nad brakiem wiedzy swojego gościa i z powrotem usiadł w czarnym fotelu. Zmierzył wzrokiem zarówno Artura jak i towarzyszącą mu Skałę. Po chwili zaczął swoją opowieść:
„Choć obecnie znany jest ogółowi jako Samuel Law, są też tacy, którzy nazywają go Asem Kier. Było to przed wiekami, zanim to Król Artur utworzył Mertynię. Właśnie tu, w pałacu Orkel rządziła fartowna królowa. Przez niezwykłe szczęście w grach karcianych dorobiła się niezłej fortuny i dziesiątek dłużników, których uczyniła swoimi sługami. Jej najcenniejszym niewolnikiem był młodzieniec, który został obdarzony przez los niezwykłą mocą nakładania własnych praw na rzeczywistość.
Pod przymusem uczynił z fartownej tali kart amię swojej królowej, która okrzyknięta została później Królową Kier. Na polu walki bezwolny pionek stawał się niepokonanym przeciwnikiem, który krzyżował plany nieprzyjaciół. Choć zwano go Asem, był tylko marionetką. To nie mogło trwać wiecznie.
Nadszedł czas, kiedy pojawiła się poważna opozycja. Przeciw zdziwaczałej już Królowej wystąpiła młoda dziewczyna. Jej nieprzełamana odwaga zachęciła Samuela do sprzeciwienia się władczyni. Bez potężnych praw dojrzałego już mężczyzny, Królowa nie miała szans.
Nikt jednak nie miał pojęcia o zdradzie Samuela. Nie chcąc, żeby zapamiętano go jako Asa, nałożył on jedno ze swoich praw na samego siebie, żeby nikt nie mógł go rozpoznać. Tamten rewolucjonista i szaleniec sprzeciwiający się Królowej komiczną bezczynnością, znany jest do dziś jako Szalony Kapelusznik. Niewielu ludzi wie, że jest on byłym generałem i twórcą armii z kart."
Tak się właśnie zdziwiło, że podobny fragment przeczytał Mordred, kiedy on i jego towarzysze siedzieli w samolocie na południe.
- Czemu czytasz nam o hrabstwie Orkel, skoro lecimy do Twaik? – pytała naburmuszona Elizabeth. – Miałeś powiedzieć nam jakim typem rycerza był ten cały Lizzar.
- Nie denerwuj się tylko słuchaj dalej – chłopak próbował ignorować jej nieuprzejmy ton.
Podczas gdy Grimmówna dalej siedziała naburmuszona, Jane śmiała się z przekomarzań jej rówieśników. Za to Feliks zamyślony wyglądał za okno. Miał nadzieję, że uda mu się zobaczyć elfy mieszkające w Nieprzebytej Puszczy. Las był jednak zbyt gęsty. Minęła chwila nim Mordred kontynuował czytanie:
„ Bez ingerencji Samuela Law'a nie byłoby mowy o rycerzach takich jak Ferrus Lizzar czy Dromer Lionus. Historia zwykła nazywać ich Trzema Asami Artura, a wszystko zaczęło się pewnego jesiennego popołudnia.
Było to kilka lat po pokonaniu Królowej Kier. Mniej więcej w tym samym czasie toczył się spór o zaklęty w skale miecz – Excalibur. Samuela nie interesował on ani trochę, więc Kapelusznik spędzał czas na popijaniu herbatki z przyjaciółmi. Tamtej jednak nie zdążył zaparzyć. Zjawił się przed nim niezwykły gość. Był to najprawdziwszy smok. Był wielki jak dom, a jego ciało wyglądało jak zrobione ze skały. Bez uprzedzenia porwał on Samuela i zabrał na drugi kraniec Puszczy.
Zostawił go na chwilę w smoczej stolicy, dziś zwanej miastek kryształów – Crystals (nie mylić z Crystal). Smok patrzył na niego z szacunkiem przez dobre kilka minut.
- W czym mogę pomóc? – zapytał niepewnie Law.
- Jam jest Ferrus Lizzar. Słyszałem o twojej niezwykłej mocy, człowieku. – Ogromny jaszczur mówił powoli, z klasą. – Potrafisz stworzyć armię z kartek papieru. Czy byłbyś też w stanie uczynić rycerzem smoka?
- Smoka rycerzem?! – Samuel nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Potężny smok pytał się go, czy byłby w stanie uczynić go słabym człowiekiem. – Mogę spróbować, jednak wątpię, czy efekt będzie cię satysfakcjonował.
Przygotowania trwały kilka dni. Law nie był pewny, czy da radę dokonać tak śmiałego czynu. Jednocześnie bał się, że jeśli poniesie klęskę lub się podda, zostanie zjedzony, przez jaszczura. Jakby tego było mało, zgłosił się jeszcze jeden chętny do zostania człowiekiem. Nie był to smok, lecz kotołak. Chociaż może lepszym określeniem byłby lwołak. Miał on dość uznawania go za przywódcę swojej rasy, pragnął spokoju.
Mimo że postawiono go przed ogromnym wyzwaniem, Samuel podjął próbę spełnienia ich próśb. Zabrał ich na skraj Puszczy i uniósł ręce. Skierował dłonie w ich kierunku i zaczął mówić donośnym głosem:
- Na mocy prawa nadanego mi przez Pierwszego Prawodawcę, ja nakładam prawo na was. Ferrusie Lizzarze, Dromerze Lionusie, prawo nakazuje wam być ludźmi!
Gdy on wypowiadał te słowa całą okolicę spowił charakterystyczny dla mocy Law'a obłok. Tamtego dnia nabrał on po raz pierwszy szkarłatnej barwy, co zaniepokoiło mężczyznę. Zamienienie przedmiotu w żywą lalkę nie było tym samym, co przekształcenie żywej istoty w zupełnie inną. Miał wrażenie, że nie podołał wyzwaniu.
Rzeczywiście Lizzar i Lionus nie zmienili się w ludzi, ale nie byli też tym samym co poprzednio. Zdawało się, że są czymś pomiędzy. Zachowali swoją dawną siłę oraz większość umiejętności. Ponad to wyglądem przypominali ludzi. Jedyne co ich zewnętrznie wyróżniało, to blizny na twarzy oraz oczy potworów. Jednakże takie rozwiązanie bardzo im odpowiadało. Reszta ich społeczeństwa nie podzielała tego punktu widzenia. Dla smoków i kotołaków, to co się stało, było zdradą, więc przegoniono całą trójkę aż na północ. Smoki osobiście zajęły się ich podróżą nad Nieprzebytą Puszczą.
Powrót Law'a do ojczyzny zbiegł się w czasie z mianowaniem Artura królem Mertynii i Władcą Lata. Wtedy też nowy monarcha zaczął gromadzić wokół siebie silnych rycerzy. Wszyscy trzej od razu zareagowali na ten odzew, nawet jeśli Ferrus i Dromer nie mieli do czynienia z rycerskim fachem.
Okazało się wtedy, że ktoś rozpoznał w Samuelu Asa Kier, ale nawet przeszłość nie przeszkodziła mu w dołączeniu do Artura. Władca Lata przyjął go z otwartymi ramionami. Law, Lionus oraz Lizzar, dzięki swojej niezwykłej współpracy z monarchą, szybko stali się rozpoznawalni jako Trzy Asy Artura.
Po latach, gdy wilcza plaga zmuszała do ucieczki rodziny rycerzy, dzieci Asów zostały zabrane przez smoki na południe. Mimo, dawnego poczucia zdrady, smoki zgodziły zająć się nimi. W końcu te wielkie jaszczury znane są ze swej szlachetności"
Kiedy Mordred skończył czytać, trzeba było już wysiadać z samolotu. Nie mieli czasu głośno skomentować tego, co usłyszeli, lecz pewne było, że każde z nich głęboko przeżywało historię Trzech Asów.
- Jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, żeby odważyć się na stanie się kimś zupełnie innym? – Mówiła chicho Jane, kiedy usiedli w restauracji na lotnisku. – Ja nie jestem tak odważna.
- Mamy dwóch rycerzy do znalezienia, więc rozdzielimy się – oświadczył głośno Feliks, który zupełnie nie usłyszał Jane. – Mordred, Liz, wy wybierzecie się do Smoczej Republiki po Lizzara. Za to ja wezmę ze sobą Jane do Hrabstwa Poppy. Tam powinniśmy znaleźć Lionusa
- Naprawdę mam iść z Liz? – marudził Mordred. – Przecież ona mnie nie lubi.
- To najlepsza opcja. Jeśli poszedłbyś z Jane, oboje byście się zgubili nie wiadomo gdzie, a jeśli zostawiłbym Jane z Elizabeth, obie wpakowałyby się w kłopoty.
- Co masz na myśli?! - Grimówna, szturchnęła rycerza ze złością.
- Dobrałem ekipy najlepiej jak się da. – Mężczyzna w ogóle się nią nie przejmował. – Pamiętajcie też, że panuje tutaj wyraźny podział na ludzi i potwory. Sytuacja społeczna tutaj jest całkowicie inna niż na północy.
Po naradzie, cała ekipa poszła zakupić po jednym egzemplarzu mapy okolicy na osobę, tak na wszelki wypadek. Zapewnili też sobie prowiant na drogę i ruszyli w wyznaczone wcześniej kierunki.

Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger