piątek, 27 maja 2016

Rozdział 24


DANIEL.

Otaczała mnie zupełna ciemność. Wstałem z podłogi. Mie miałem pojęcia gdzie jestem ani jak się tu dostałem. Rozejrzałem się dokoła, miałem nadzieję, że znajdę jakąś wskazówkę. Byłem wewnątrz całkiem pustej sali. W pewnym momencie zauważyłem wyjście. Prowadziło ono do białego korytarza. Wtedy zrozumiałem. Ja śnię. To to samo miejsce, gdzie rozmawiałem z Wilczycą Alfa. Znikąd wyskoczyły na mnie dwa wilki, te same co poprzednim razem, jednak teraz wiedziałem kim oni byli: Wielki Zły Wilk oraz mój pradziadek – ojciec babci.
         - Znów się spotykamy… - zaśmiał się „Wielki” – Napędziłeś już stracha ludziom?
         - Nie. – odpowiedziałem ostro. – Jak już mówiłem, nie będę taki jak wy.
         - Ale ty już jesteś taki jak my… - dodał pradziadek. – Zapomniałeś już o czym rozmawialiśmy ostatnim razem?
         - Danny! – usłyszałem za plecami głos Sary. Odwróciłem się. Biegła w moim kierunku. Była wilkiem. – Braciszku, z kim rozmawiasz?
         - Ooo… widzę, że masz uroczą siostrzyczkę… - pradziadek dokładnie obejrzał moją siostrę. – Dobrze, każda para łap się przyda.
         - Niby do czego? – Sara zapytała nie wiedząc z kim rozmawia.
         - Sara odsuń się od nich, ta dwójka to najgorsze wilki w historii. – stanąłem miedzy moją siostrzyczką a tą parszywa dwójką. – Mówiłem wam, nie jesteśmy tacy jak wy…
         - Dzieci… - powiedział niskim głosem „Wielki”. – Nic nie rozumiecie. Wy nie macie wyboru, musicie byś tacy jak my… tak już macie w genach.
         - Wcale nie! – Sara się wykłócała.
         - Sprzeciwy nic tu nie dadzą… - kontynuował próbując chwycić Sarę w swoje łapy. – Przeznaczenie już zdecydowało.
W tej samej chwili usłyszałem świst strzały przelatującej tuż obok mojego ucha. Pocisk trafił prosto w ducha Złego Wilka. Ten z bólem odskoczył do tyłu i zostawił Sarę w spokoju. Wyciągnął strzałę ze swojego boku i warknął w stronę, z której przybyła:
         - Kim jesteś i jakim prawem śmiesz mnie atakować?!
         - Jestem myśliwym. – usłyszałem drwiący ton Willa, który właśnie wyłonił się z cienia. – Musiałem przekazać ci wiadomość, że oni już dawno porzucili swoje przeznaczenie.
         - Coś wam się chyba pokręciło… - warknął ten drugi wilk. – Przeznaczenie nie jest czymś, co można sobie ot tak porzucić. Ono zawsze pozostaje przy nas. Tylko wam się wydaje, że wygraliście.
         - On ma rację. – Z kąta wyszła Elsa. I spojrzała na mnie zimnym wzrokiem. – Przeznaczenia nie da się oszukać. Właśnie to zrozumiałam i wy też powinniście. Nie uciekniemy przed tym.
         - Co? Co ty gadasz El?! – Will protestował i chwycił dziewczynę na ramię. – Zgadzasz się z tym draniem?!
         - Tak. – odpowiedziała bez emocji.
         - Nie ufasz nam? – Sara była bliska płaczu. – Uważasz, że jesteśmy jedynie bestiami?
         - Tego nie powiedziałam. – blondynka przykucnęła obok mojej siostry i delikatnie pogłaskała ją po głowie. – Ufam wam bardziej niż kiedykolwiek. Ale przeznaczeniu nie da się przeciwstawić.
         - Teraz to już nic nie wiem… - Sara próbowała otrzeć swoje łzy.
         - A ja już wiem wszystko. –  Ani wyszła z mroku wprost zza pleców wilków. – Po prostu źle określiliśmy to, co jest nam przeznaczone. Na przykład moim przeznaczeniem nie miało być zgładzenie wilków. Jest nim uratowaniem tego kraju przed klątwą.
         - Mniej więcej. – mruknęła Elsa. – Podobnie z waszą dwójką. Waszym przeznaczeniem jest Pozbycie się klątwy i odbudowanie tego świata.
         - Ten przemądrzały ton i to przenikliwe spojrzenie… - Wielki zły wilk wydawał się być zdezorientowany samą obecnością Elsy. – Kobieto, kim ty jesteś?!
Dunka wstała wtedy teatralnie poprawiła swój kapelusz i z pogardą spojrzała na ducha największego złoczyńcy. Obok niej stanął Grimm i objął ja lekko od tyłu i chichotał cicho.
         - Nazywam się Elsa Andersen i wraz z tym półgłówkiem, który śmieje się za moimi plecami jesteśmy PRAWDZIWYMI strażnikami Yriaf Selat. – zadeklarowała.
         - Nie to co twoje zardzewiałe puszki. – wtórował Grimm.
         - Andersen… - mruknął Wielki Zły Wilk po czym rzucił się ze wściekłością na swojego młodszego towarzysza. – Ty durniu! Przekonywałeś mnie, że pozbyłeś się Andersenów razem z Dellami!
         - Ale… ale… Ale byłem pewny, że wszyscy zginęli w tym wypadku. – tłumaczył się. – Sam sprawdzałem czy jeszcze żyją.
         - Czyli jednak nie przywidziało mi się. – ponurym głosem powiedział Swen, który dołączył do naszej rozmowy. – Tamtego dnia widziałem ciebie. Widziałem jak dobijałeś moich krewnych i przyjaciół! Uratowało mnie tylko to, że udawałem martwego.
Wilki nic nie odpowiedziały. Większy poznęcał się trochę nad tym drugim, ale nie odezwali się ani słowem. Po kilku minutach odeszli z podkulonymi ogonami i zniknęli w czeluściach mroku. Nim to nastąpiło, Wielki odwrócił głowę i spojrzał na mnie wymownie. Wydawało mi się, że chciał powiedzieć „jeszcze tu wrócę”.
         - Mam głupie pytanie… - zaczął nagle Will. – Wie ktoś, gdzie my jesteśmy?
         - Wydaje mi się, że to mój sen. – stwierdziłem. – Ale nie mam pojęcia co t takim razie wy tu robicie.
         - To jest sen was wszystkich. – usłyszałem znajomy głos. Głos Wilczycy Alfa. – Jest tak, ponieważ mamy wam coś do przekazania.
Wtedy naszym oczom ukazały się kolejne wilki. Sześć różnych gatunków: szary, rudy, polarny, kanadyjski, był też pies dingo oraz wilk grzywiasty – taki, jakim się staję, gdy przejdę przez lustro. Za tymi wilkami nagle pojawił się siódmy. Był wręcz przeogromny i całkowicie srebrny. Opiekował się resztą jak rodzic swoimi dziećmi. Tak jak poprzednim razem – Wilczyca Alfa i jej dzieci. Popatrzyły na nas dumnie i przebiegając między mną a moimi przyjaciółmi, zniknęły tak szybko jak się pojawiły. 


Wilczyca zaśmiała się melodyjnym głosem. Wkrótce obok niej pojawiły się jeszcze trzy postacie: Piękna kobieta z kruczoczarnymi włosami i śnieżnobiałą suknią, ubrany w zbroję król ze złotymi włosami i zielonymi oczami oraz… „rogacz”. Ten sam, który towarzyszył mi poprzednim razem. Był tylko większy i wyglądał bardziej dostojnie. Poza tym wiedziałem już, do jakiego należał gatunku. Był danielem.
         - Teraz to już jestem pewien, że śnię! – mówił pełen podekscytowania Swen. – Przed nami stoją prawdziwe legendy! Wilczyca Alfa, Królowa Śniegu, Król Artur i Król Lasu. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz… Dlaczego Król Lasu wygląda jak duch skoro wciąż żyje?
         - To dlatego, że jestem tu obecny tylko duchowo. – tłumaczył zachrypniętym głosem. – Ale to teraz nieważne. Mamy inną sprawę do załatwienia.
         - Właśnie. – zgodził się Król Atrur. – Chcieliśmy wam przekazać coś ważnego.
         - Najpierw panienka Andersen i panicz Grimm. – powiedziała chłodno Królowa Śniegu. – Przysięgnijcie, że będziecie strzec tej krainy, robić wszystko, co konieczne by panował dobrobyt. I co najważniejsze… Obiecajcie, że będziecie strzec Pięć Koron i ich dziedziców.
         - Przyrzekamy. – myśliwy i blondynka powiedzieli równocześnie i złapali się z nerwów za ręce.
         - Teraz pora na waszą czwórkę… - uśmiechnął się do nas Król lasu. Jego głos nadal był zachrypnięty i brzmiał nienaturalnie. – Jesteśmy z was tacy dumni.
         - Danielu i Saro, wykazaliście się dobrocią i macie wszystkie najlepsze cechy wilków. – powiedziała Wilczyca.
         - Swen, dbasz o mój dom nawet jeśli nikt w nim nie mieszka. Jesteś największa siłą Isery. – Królowa Śniegu się uśmiechnęła.
         - Anielo, jesteś aniołem dla przyjaciół i ostrzem dla wrogów. Nie ma drugiej takiej jak ty. – zaśmiał się Artur. – Mamy prośbę do was wszystkich. Bądźcie światłem Yriaf Selat, jego siła i nadzieją. To wasze zadanie.

Po usłyszeniu tych słów nie mieliśmy czasu na odpowiedź. Obudziliśmy się i rozglądaliśmy się po pustej gospodzie zastanawiając się co tak naprawdę się stało. Niby wszyscy spaliśmy a czuliśmy się wykończeni. Aniela wstała ciężko podpierając się mieczem. Dziewczyna spojrzała na rękojeść, która wydawała się być pęknięta. Odpadł od niej fragment, który podniosła Elsa. Był to klucz. Wiedzieliśmy co to za klucz. Klucz Rycerza. Teraz mieliśmy już trzy, wiec został tylko mój do znalezienia. Z rozmyślania nad tym, gdzie może on być, wytrącił nas dziadek, który właśnie wrócił do domu. Szybko wyganiał nas, jakby nie chciał, żebyśmy tu byli, jakby coś ukrywał. Wszyscy szybko wyszli, ale ja zostałem i zażądałem wyjaśnień.


***
Jak wam sie podobał rozdział? Jesteśmy coraz bliżej kulminacyjnego momentu, a raczej kolejnego z nich...
Wyzwanie dla was!
Napiszczie w komentarzu. Komu się uda, obiecuję nagrodę (niematerilaną)

1 komentarz:

  1. Witaj!

    Twój rozdział pojawił się już na Polach Elizejskich!
    Serdecznie dziękuję za zgłoszenie.

    Pozdrawiam i życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger