niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 4

         W piątkowe popołudnie zamiast cieszyć się początkiem weekendu musiałem przyjść na spotkanie dotyczące najbliższego spektaklu. Zebrało się tam nawet sporo uczniów. Koło teatralne w pełnym składzie oraz tzw. „Kompania Karna”, czyli wszyscy uczniowie, którzy w ostatnim czasie złamali szkolny regulamin. W wyniku takiego zabiegu szkoła ma pewność, że zawsze będzie wystarczająca ilość aktorów. Tamtego dnia była nas równa trzydziestka.
         Oczywiście to nie pierwszy raz jak trafiłem tam za karę. Za każdym razem początek spotkania wygląda tak samo. Wnuczka dyrektora, Elsa Andersen, sprawdza czy wszyscy z „ Kompanii Karnej” są obecni. Później ta niebieskooka, drobniutka blondynka poprawia swoje nakrycie głowy. (Tym razem był to biały cylinder.) Dziewczyna nigdy nie pokazała się nikomu bez jakiejś czapki czy kapelusza na głowie. Jedynym wyjątkiem jest Aniela, z którą się przyjaźni prawie tak długo jak ja. Następnie Elsa ogłasza, o czym będzie przedstawienie.
- Najbliższy jest występ jest dla przedszkolaków, więc zrobimy coś na kształt bajki. - oświadczyła pełna zapału do pracy.
- Kto zagra główne role? - zapytał od niechcenia Bill. - Nie mam zamiaru spędzać tu całego popołudnia.
- Nie martw się Billy, ty będziesz tylko wieśniakiem… - zgasiła go rozdając wszystkim scenariusze. – Główne role zagrają Daniel Wilczek, Aniela Mieczyńska oraz Tamara Sonk.
- Dlaczego mam grać główną rolę… - mruknąłem niepocieszony. – Wolałbym pomóc przy oświetleniu jak zwykle.
- Przykro mi, ale przy napływie pomysłów napisałam tę rolę specjalnie dla ciebie. – powiedziała z uśmiechem od ucha do ucha. Po czym podeszła do mnie i szepnęła. – Odpuszczę ci to, jeśli już nigdy nawet nie spojrzysz na moją uroczą Anielkę…
Czego ta głupia baba ode mnie wymaga?! Nigdy nawet przez chwilę nie pomyślałbym o tym, żeby zostawić Ani. Moją odmowę pokazałem jej morderczym spojrzeniem. Przestraszona zrobiła dwa szybkie kroki w tył. To właśnie siła respektu, na który zapracowywałem przez ostatnie kilka lat. Nikomu nie pozwolę odciągnąć mnie od mojej ukochanej, mimo że boję się jej o tym powiedzieć. Po skończeniu marudzenia wszyscy zaczęliśmy czytać scenariusz. Gdy dowiedziałem się jaką gram rolę, Prawie nie padłem na podłogę. Moja postać to: Wielki Zły Wilk! Przypadek? Na pewno. Przecież ta duńska blondyneczka nie mogłaby wiedzieć, że rano byłem wilkiem, co nie? Miałem ochotę się śmiać. Pozostałe dwie główne role to rycerz, którego zagra Aniela oraz księżniczka grana przez nieobecną na pierwszej próbie Tamarę. Ogólnie spektakl miał być o tym, że zły wilk porywa księżniczkę a rycerz musi go odszukać i pokonać. Po tym jak pani reżyser rozdzieliła pozostałe zadania zaczęliśmy próby. Wróciłem do domu koło godziny dziewiątej wieczorem, odwiózł mnie tata Ani. Jestem chyba jedynym chłopakiem, którego on toleruje. Pewnie nie byłoby tak, gdyby wiedział co naprawdę czuję do jego córki. Po powrocie do domu, zjadłem szybko kolację i odrobiłem zadanie domowe. Gdybym zostawił je na później, pewnie bym zapomniał.
         Następnego ranka, równo ze wschodem słońca szykowałem się do porannego treningu. Już prawie wychodziłem, gdy spojrzałem na lustro. Wydawało mi się jakby mnie wzywało, jakbym miał tam coś ważnego do zrobienia. Nie miałem ochoty tam wracać. Było to kolejne miejsce, gdzie musiałem być groźny ni podły jak wilk. Moje nogi mówiły jednak zupełnie coś innego. Wbrew moje woli kierowały mnie w stronę lustra zamiast do drzwi wyjściowych. Jednak nim się spostrzegłem było już za późno. Z impetem wpadłem wprost na leśne drzewo, oczywiście po przejściu przez lustro. Pozbierałem się i stanąłem powrotem na dwóch nogach. Czekajcie… chciałem powiedzieć na czterech łapach. Znowu musiałem być wilkiem. Pogodziłem się ze swoim smutnym losem i skierowałem się w stronę karczmy dziadka. Była jeszcze zamknięta, prawdopodobnie dlatego, że niewielu ludzi zapuszczało się w te okolice. Tak mi tłumaczył dziadek dzień wcześniej, jak jadłem śniadanie. Las, którym szedłem (o ile potykanie się o każdy korzeń można nazwać chodzeniem) nazywany jest Wilczą Puszczą. Co prawda nikt nie widział tam wilka od czasów, gdy moja mama się urodziła. Możliwe, ze nasza trójka jest ostatnimi, żyjącymi przedstawicielami tego gatunku w tym świecie. W końcu spotkałem dziadka, który na wstępie powiedział mi, że muszę wypełniać moje wilcze obowiązki w całej krainie.
         - A nie mógłbym poprosić babci, albo mamy o pomoc? – zapytałem niezadowolony.
         - Twoja matka pewnie nawet nie wie, że stąd pochodzi. – zaśmiał się drwiąco. – Poza tym, strażnicy rzucili czar na lustro, przez co nie mogą tu wejść.
         - A ja, dlaczego mogę przejść?
         - W chwili jak zakładano blokadę jeszcze się nie urodziłeś. – mówił. – Nie można zabronić wejścia komuś, kogo jeszcze nie było na świecie.
Nie miałem wyjścia, musiałem robić to, co wilki robią w baśniach. Dziadek dał mi jeszcze specjalny amulet, zanim wyruszyłem. Dzięki niemu mogłem przenieść się z każdego miejsca wprost do karczmy, albo z karczmy w miejsce, gdzie ostatnio go użyłem. To bardzo przydatny gadżet, dzięki niemu nie muszę pokonywać drugi raz tej samej drogi…

         Szedłem, więc sobie spokojnie lasem, kiedy zobaczyłem przede mną dom. Nie był to jednak zwyczajny budynek, był w całości zrobiony ze słomy. W obejściu siedział mężczyzna w słomianym kapeluszu i strugał w drewnie...


W piątkowe popołudnie zamiast cieszyć się początkiem weekendu musiałam przyjść na spotkanie dotyczące najbliższego spektaklu. Było tam koło teatralne w pełnym składzie oraz tzw. „Kompania Karna”, czyli wszyscy uczniowie, którzy w ostatnim czasie złamali szkolny regulamin. W wyniku takiego zabiegu szkoła ma pewność, że zawsze będzie wystarczająca ilość aktorów. Tamtego dnia było nas w sumie trzydzieścioro.
                  To był pierwszy raz jak trafiłam tam za karę. Podobno za każdym razem początek spotkania wygląda tak samo. Elsa sprawdza czy wszyscy z „ Kompanii Karnej” są obecni. Następnie ogłasza, o czym będzie przedstawienie.
- Najbliższy jest występ jest dla przedszkolaków, więc zrobimy coś na kształt bajki. - oświadczyła pełna zapału do pracy.
- Kto zagra główne role? - zapytał od niechcenia Bill. - Nie mam zamiaru spędzać tu całego popołudnia.
- Nie martw się Billy, ty będziesz tylko wieśniakiem… - zgasiła go rozdając wszystkim scenariusze. – Główne role zagrają Daniel Wilczek, Aniela Mieczyńska oraz Tamara Sonk.
- Dlaczego mam grać główną rolę… - mruknął niepocieszony Daniel. – Wolałbym pomóc przy oświetleniu jak zwykle.
- Przykro mi, ale przy napływie pomysłów napisałam tę rolę specjalnie dla ciebie. – powiedziała z uśmiechem od ucha do ucha. Po czym podeszła do niego i szepnęła  mu coś do ucha.
Mój przyjaciel odpowiedział jej przerażającym spojrzeniem. Przestraszona zrobiła dwa szybkie kroki w tył. Oni zawsze się ze sobą kłócą i udają przede mną, że tego nie robią. Mimo że niezbyt podoba mi się taka relacja między nimi, wyglądają wtedy przeuroczo. Po skończeniu marudzenia wszyscy zaczęliśmy czytać scenariusz. Gdy dowiedziałem się, jaką gram rolę, zaśmiałam się cichutko pod nosem. Grałam rycerza, zupełnie jakbym była w Yriaf Selat. Pozostałe dwie główne role to wilk, którego zagra Daniel oraz księżniczka grana przez nieobecną na pierwszej próbie Tamarę. Ogólnie spektakl miał być o tym, że zły wilk porywa księżniczkę a rycerz musi go odszukać i pokonać. Po tym jak pani reżyser rozdzieliła pozostałe zadania zaczęliśmy próby. Wróciłam do domu koło godziny dziewiątej wieczorem, odwiózł mnie tata. Byłam tak zmęczona, że bez jedzenia kolacji od razu położyłam się spać.
         Następnego ranka obudziły mnie hałasy zza ściany.  To Dan znowu szykował się do porannego treningu. „ Ty maniaku biegania, jeśli już musisz ćwiczyć tak wcześnie to przynajmniej staraj się nie budzić sąsiadów.” Pomyślałam przekręcając się na drugi bok i próbując ponownie usnąć. Bezskutecznie. Nie mając zbyt wielkiego wyboru, wstałam i zaczęłam się ubierać. Znalazłam w plecaku batona zbożowego i zjadłam go zamiast śniadania. Wzięłam nóż z komody i stanęłam przed starym lustrem. Obiecałam im, że wrócę, więc dlaczego nie teraz? Powoli skierowałam się w stronę zwierciadła i przeszłam do magicznej krainy. Niesamowite! Chyba każdy, który mógłby doświadczać tego, co ja podzielałby moje zdanie. Po wzięciu kilku oddechów, tego świeżutkiego powietrza, zaczęłam schodzić na dół do wioski. Znów byłam w swojej rycerskiej zbroi, więc było to bardziej meczące niż za pierwszym razem.
         - Panienka Aniela! Wróciłaś! – usłyszałam radosne powitanie Merlina, gdy dotarłam do wioski.
         - Cześć Merlin! – odpowiedziałam z uśmiechem. – Tęskiniłeś?
         - Oczywiście, ze tak! W końcu jesteś naszym rycerzem! – przytulił mnie. – Tylko ty możesz stawić czoła złu, które powróciło.
         - Jakie zło? O czym ty mówisz? – pytałam zaniepokojona. – I dlaczego tylko ja?
         - Chodzą słuchy, że uchował się jeszcze jeden wilk. – tłumaczył. – To najpodlejsze stworzenia we wszechświecie! A tek jeden należy do tych najgorszych rudych wilków grzywiastych!
         - Przyda mi się jakiś giermek… - mruknęłam. – Może zechciałbyś mi towarzyszyć w poszukiwaniu tego wilka?
         - To dla mnie zaszczyt o pani. – powiedział, po czym pokłonił się przede mną.
Tak, więc wyruszyliśmy na poszukiwanie groźnego przestępcy. „Rudy wilk, zabawne. Jak w naszym przedstawieniu tyle, że Dan nie może być wilkiem.” Pomyślałam opuszczając Joyende. Merlin dał mi specjalny amulet, zanim wyruszyliśmy. Dzięki niemu mogłam przenieść się z każdego miejsca wprost do wioski, albo z wioski w miejsce, gdzie ostatnio go użyłam. To bardzo przydatny gadżet, dzięki niemu nie muszę pokonywać drugi raz tej samej drogi…

2 komentarze:

  1. 'Wielki zły wilk' Szósty zmysł! Po prostu to wiedziałam :)

    Dobra biore się do czytania bo jak tylko to ujrzałam to się powstrzymać nie mogłam taka jestem Wilkomanka ;) blog bardzo mi się podoba i mam nadzieje że napiszesz jeszcze wiele rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam się bać twojego szóstego zmysłu... ;)
      Rozdziałów planuję naprawdę dużo, akcja dopiero sie rozkręca.

      Usuń

Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger