wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 3

Nie miałam pojęcia, że zdobywanie górskich szczytów jest tak męczące, szczególnie jeśli masz na sobie żelazną zbroję. Po drodze zatrzymywałam się kilkanaście razy, żeby odpocząć. Gdy już się doczłapałam na samą górę, zauważyłam lustro tkwiące w skale. To był mój bilet do domu.
         Po tym jak znalazłam się powrotem w moim pokoju, zauważyłam, że jest już siódma rano. Poza tym nie miałam już na sobie pancerza. Z powrotem byłam ubrana w moje ulubione ciuchy. Za to mój pięknie zdobiony miecz zamienił się w zwyczajny, pospolity nóż. Odłożyłam go na komodę i poszłam wziąć prysznic, po czym ubrałam się w różową sukienkę z kokardą. Związałam włosy czerwoną wstążką i zeszłam do jadalni za śniadanie.
         - Gdzie wczoraj byłaś, młoda damo? – zapytała mnie surowo mama na powitanie. – Nie było cię na kolacji, ani nawet na obiedzie. Mogłabyś chociaż nas uprzedzić.
         - Przepraszam, ale to wyjście nie było zaplanowane… - próbowałam się jakoś wytłumaczyć. Przecież nie mogłam im powiedzieć, że byłam w innym świecie.
         - Mogłaś chociaż zadzwonić… - mruknął tata.
         - Nie było zasięgu.
         - Nie byłabyś wstanie odejść tak daleko. Przyznaj się, że to z powodu wczorajszego incydentu na stołówce. – karcił mnie ojciec. – Za karę przez tydzień będę odwoził cię do szkoły i do domu.
         - Ale tato… - nie chciałam się z tym zgodzić. – Wszyscy będą się ze mnie naśmiewali. Nie możesz mi tego zrobić!
         - Decyzja już podjęta. – nie zamierzał mi ustępować. – Szykuj się. Wyjeżdżamy za dziesięć minut.

Wróciłam do pokoju, żeby spakować wszystkie potrzebne rzeczy. Gdy chwyciłam do ręki telefon pomyślałam, że wypadałoby uprzedzić Daniela o zaistniałej sytuacji, więc wysłałam mu wiadomość. Na całe szczęście nie musiałam już odrabiać zadania domowego, bo zawsze robię to jeszcze w szkole. Gdyby było inaczej, miałabym niemałe kłopoty. Podczas jazdy samochodem panowała cisza. Było słychać tylko pracę silnika. Po dotarciu na miejsce też nie odzywaliśmy się do siebie. Z popsutym od całej tej sytuacji humorem poszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu. Patrzyłam przez okno jak uczniowie wchodzą do budynku i rozmyślałam. Tak naprawdę, chciałam zobaczyć tam konkretną osobę. „ Gdzie jesteś? Potrzebuję twojego ciepłego uścisku… Max? Nie… on nie potrafiłby zrobić tego tak jak trzeba. Więc kto?” myślałam. Nagle zobaczyłam, że w oddali ktoś zostawia za sobą tumany kurzu. Wyglądało jak niewyraźna pomarańczowa smuga. Co to było? Najdziwniejsze z tego wszystkiego było to, że jako jedyna to widziałam. Nawet uczniowie przechodzący tuż obok nic nie zauważyli. Praktycznie sekundę później do klasy wparował Daniel. Mój przyjaciel rozglądał się po klasie tak jakby nie wiedział co właśnie się stało. Przecierając oczy spoglądał na zegarek. W końcu zamyślony i z lekko podenerwowaną miną usiadł w swojej ławce. Lekcja się zaczęła. Pierwsza tamtego dnia, jak to zwykle bywa w piątki była historia z panem dyrektorem. Nim przeszliśmy do tematu, ogłosił, że w związku z wczorajszą sprawą na stołówce, daniel i ja musimy za karę uczestniczyć w przedstawieniu dla dzieci z pobliskiego przedszkola. Bardzo się z tego ucieszyłam. Mimo, że to powinna być kara, będę spędzać o wiele więcej czasu z moimi przyjaciółmi: Danielem i Elsą. A tak, Elsa jest wnuczką dyrektora i to właśnie ona reżyseruje wszystkie spektakle organizowane przez nasze liceum. Zawsze sprawia jej to mnóstwo radości. Tym razem dokonam wszelkich starań by pomóc jej najlepiej jak potrafię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger