wtorek, 18 lipca 2017

II - Rozdział 2 "Przygoda zaczyna się dziś"

Jasnowłosy młodzieniec obudził się pośród niemal niezmierzonej ciemności. Wyglądało na to, że ktoś musiał przenieść go do jakiegoś ogromnego pomieszczenia, gdzie nie docierało światło słoneczne. Jedynie z góry padał na niego pojedynczy snop światła. Co dziwne, śledził on każdy ruch chłopaka. Blondyn próbował spojrzeć w górę, ale okazało się to zbyt trudne z takim oświetleniem. Nie mając zbyt wiele opcji do wyboru, postanowił ruszyć przed siebie w poszukiwaniu wyjścia.
            Nieokiełznana pustka nie ułatwiała wędrówki. Młody mężczyzna nie widział nic poza zimną, białą podłogą pod bosymi stopami. Po tym jak doszedł do wniosku, że prędzej umrze ze starości niż odnajdzie wyjście z tego dziwnego miejsca, Westchnął ciężko i zatrzymał się. Rozejrzał się dokoła nie oczekując wcale niczego znaleźć, nie pomylił się. Usiadł bezradnie i zamknął oczy. Zastanawiał się co teraz stanie się z jego królestwem. Lord Blade pewnie zdążył już rozgłosić wieść o jego rzekomej śmierci i przejąć władzę na Cierrą. A skoro on nie wiedział jak się wydostać, to pewnie chciwy szlachcic już wygrał.
            - Dlaczego on to zrobił? – zapytał się sam siebie powoli otwierając oczy. – Przecież byliśmy jak bracia.
            Nie mając już ochoty na kontynuowanie rozmyślań na temat zdrajcy. Spojrzał przed siebie bez krzty nadziei w oczach. W niemalże tej samej chwili powróciła ona wraz z iście dziecięcą radością. Otóż przed oczami młodego władcy, zaledwie kilka kroków dalej coś błysnęło. Chłopak czym prędzej podniósł się i podbiegł do tego. Pierwszą rzeczą jaką ujrzał były lśniące tysiącami barw półprzezroczyste skrzydła otulające jakąś niewielką osóbkę. Bez chwili zawahania dotknął iskrzących się piór, które nagle zniknęły. Po prostu prysły jak bańka mydlana, odsłaniając rudowłosą dziewczynę. Młodzieniec rozpoznał ją, to była ta osoba, którą miał odnaleźć. Leżała pogrążona we śnie i ubrana w szary dres.
            - Hej, obudź się – mówił do niej cicho, szturchając delikatnie. – Jak możesz spać na zimnej podłodze?
            - Tu jest cieplutko… - odrzekła delikatnym głosem dziewczyna.
            - Co? – zdziwił się chłopak.
            - Hej ty? Co robisz z Jane?! – Zza pleców chłopaka rozległ się wściekły wrzask.
            Blondyn obrócił się za siebie, by ujrzeć pędzącą w jego kierunku dziewczynę. Miała rozpuszczone długie brązowe włosy, a jej oczy były turkusowe. Miała na sobie szary, luźny sweter i jaskrawozielone spodnie od piżamy. Wystraszony chłopak odwrócił się szybko i zobaczył, że rudowłosa zdążyła już wstać i odsunąć się od niego. Patrzyła na niego z niepewnością, cały czas zasłaniając dłonią swoje prawe oko.
            - Więc masz na imię Jane? – zapytał uprzejmie.
            - Emm… - jego rozmówczyni nie była zbyt skora do udzielenia odpowiedzi.
            - Jaki mężczyzna pyta dziewczynę o imię, nie przedstawiając się najpierw? – Druga z dziewcząt była za to aż za głośna.
            - No tak, zawsze zapominam, że nie wszyscy mnie znają. – Blondyn zaśmiał się. – Może już o mnie słyszałyście. Jestem A…
            - Koniec już tych pogaduszek, droga młodzieży! – przerwał tajemniczy głos. Zarówno młody władca jak i Jane szybko odwrócili się w kierunku, z którego dochodzi. Znali ten głos. – No chyba, że chcecie sobie pogadać ze mną.
            Oczom trojga nastolatków ukazał się mężczyzna starszy od nich może o trzy, cztery lata. Miał schludnie uczesane rude włosy, choć w jego fryzurze wyraźnie czegoś brakowało. Oczy nieznajomego miały niezwykły srebrno-zielony kolor. Wyglądał naprawdę szlachetnie, co podkreślane było królewskimi szatami.
            - Ty… - odrzekł lekko zdenerwowany blondyn.
            - Ja… Ja cię znam! – Krzyknęła Liz, która nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Padła na kolana, nie mogąc oderwać wzroku od mężczyzny. – Wasza wysokość, trochę głupio mi o to pytać i nie wiem czy powinnam, ale czy pan nie powinien…
            - Być martwy? Tak i rzeczywiście jestem. – Uśmiechnął się. – Dlatego też, żeby pogadać z waszą trójką musiałem wpaść tutaj.
            - Czyli gdzie? – Młodzieniec zdawał się niecierpliwić. – I gdzie jest tych dwóch pozostałych?
            - Dziś jestem sam, młody. Poza tym, ty chyba nie masz pojęcia z kim rozmawiasz. Jestem Michał Wilczek, niegdyś król Yriaf Selat, a z tego co wiem, to aktualnie tam przebywasz, więc okaż chociaż odrobinę szacunku.
            - W… wasza Wysokość… chce z nami porozmawiać, ponieważ… - Jane mówiła nieśmiało, nawet nie spojrzała w oczy króla.
            - Mam dla was zadania, które niejako łączą się w całość. Jednak najpierw jeszcze jedna rzecz – oznajmił mężczyzna i pstryknął palcami.
            Pogłos rozniósł się w dal, brzmiał magicznie i taki się okazał. W ułamku sekundy troje osiemnastolatków zmieniło się niemal nie do poznania. Włosy dziewcząt splotły się w długie, sięgające niemal do ziemi warkocze. Poza tym każde z nich miało teraz zupełnie inny strój.
            Zacznijmy od tego, chłoptasia, który nie zdążył się przedstawić. Jego biała, męska koszula nocna z połowy XV wielu ustąpiła miejsca lśniącej, niemalże czarnej zbroi. Dodawała ona blondynowi odrobinę męskości, chociaż z elegancką przyłbicą na głowie, trudno byłoby określić kolor włosów chłopaka. Zasłona hełmu wyróżniała się z całego stroju najbardziej. Wykonana była ze srebra i posiadała ozdobne części po bokach, które swoim kształtem przypominały skrzydła. W rękach młodego rycerza tkwił srebrny miecz z klingą ozdobioną różami.
            Elizabeth dostała dużo lżejsze i bardziej wygodne ubranie. Miała teraz zna sobie ciemnozieloną koszulę i tego też koloru nakrycie głowy. Była to elegancka furażerka z wpiętym po boku orlim piórem. Spodnie dziewczyny były z jasnobrązowego dżinsu i miały nogawki podwinięte do połowy łydek. Za to na stopach Liz nosiła buty traperskie. Jednak dziewczyna najbardziej ucieszyła się na widok łuku w swoich rękach i kołczanu pełnego strzał.
            Za to najpiękniej wyglądała wtedy Jane. Jej strój niezwykle się wyróżniał za sprawą ślicznego, ozdobnego napierśnika . Był on wykonany chyba ze szczerego srebra a w ozdobnych żłobieniach przeważały róże i płatki śniegu. Spod zbroi wystawała biała koronkowa sukienka. Naszyte były na nią małe błękitne różyczki. Na stopach rudowłosej wciąż nie było butów. Nie zapominajmy jeszcze o najważniejszym elemencie garderoby tej młodej damy, czyli jej przepasce na oko. I ta zasłużyła na zmianę, teraz była srebrna, a na niej wzór róży. W drżących dłoniach dziewczyny lśnił miecz, dokładnie taki sam, jaki posiadał zdetronizowany władca Cierry.
            Cała trójka przyglądała się sobie nawzajem z zachwytem. Każdemu z nich bardzo spodobał się nowy strój, zwłaszcza, że chwilę temu paradowali w piżamach. Zachwytom towarzyszyło też pytanie „Jak?”, które bardzo chcieli zadać monarsze, ale byli zbyt onieśmieleni. W końcu jednak jedno z nich przemogło się.
            - Jak to zrobiłeś – zapytał blondyn, a przypomniawszy sobie o dobrych manierach dodał – jeśli wolno spytać?
            - Tu gdzie jesteśmy, taka mała zmiana stroju to pestka. To wasz sen, tu wszystko jest możliwe. Wy wszyscy teraz smacznie śpicie, więc skorzystałem z okazji, by się z wami przywitać. Moi mili, przejdźmy już do zadań, które musicie wykonać. – Król cały czas się uśmiechał.
            - Czemu musimy? Wasza wysokość, czemu akurat my? – zapytała Liz.
            - Bo takie jest wasze przeznaczenie, a z nim nie idzie się kłócić - stwierdził łagodnie. - I przestań już z tą „Waszą Wysokością”. Dla ciebie jestem Wujkiem Michałem. A jak już mowa o przeznaczeniu, zacznijmy od naszej drogiej Jane. Wiesz oczywiście, że nie masz tak na imię, skarbie?
            - Tak, Wasza Wysokość – dziewczyna mówiła cicho. – Co mam zrobić?
            - Po pierwsze, musisz zebrać jedenastu potomków Rycerzy Światła. Odnajdź też moją kochaną córeczkę i razem z nimi wszystkimi pomóżcie temu miłemu… chłopcu. – wskazał na blondyna w zbroi.
            - Skąd mam wiedzieć jak wyglądają ci wszyscy ludzie? – zapytała niepewnie.
            - Moja córka ma w sobie coś, czym poszczycić się mogła tylko moja matka. Oprócz tego nigdy nie znajdziesz tak miękkich i tak rudych włosów jak u Danieli. A o rycerzach znajdziesz wszystko co potrzebne w bibliotece, tak słyszałem, bo osobiście unikałem książek. – Król mówił to wszystko tak swobodnie i lekko, jakby znał całą trójkę od lat. – Jane, odnajdź swój dom. Moja córka będzie tam na ciebie czekać. A ty Elizabeth Grimm… kochana mała Lizzy – zwrócił się do brunetki. – Twoim zadaniem jest pilnowanie mojej córki, gdy już się odnajdzie. A nim to się stanie, proszę miej oko na Jane, przyda jej się pomoc.
            - Tak jest, W… wujku – zasalutowała dziewczyna.
            - Skoro już wszystko wiecie, pozwólcie facetom pogadać w cztery oczy. Trzeba obgadać męskie rzeczy. – Michał ponownie pstryknął palcami, a dziewczęta zniknęły nim zdążyły zareagować. – Teraz możemy już pogadać na poważnie, drogi kuzynie.
            - O czym ty… - blondyn zdawał się nie rozumieć czemu został tak nazwany.
            - Nie mów mi, że nie wiedziałeś, że moja matka była siostrą twojego ojca, o którym chciałbym najpierw pogadać. Jest coś czego nie wiesz na temat jego śmierci.
            - Nie wiem o tym praktycznie nic, poza tym, że został zamordowany na długo przed moimi narodzinami – powiedział smętnie młodzieniec.
            - Osoba, która zgładziła twojego ojca, była niegdyś jego najwierniejszym podwładnym. Niestety bliskość królewskiego dworu wzbudziła w nim żądze władzy. Chciał przejąć nie tylko Cierrę, ale także całe Yriaf Sealt. To on pozbawił życia i mnie, doskonale pamiętam jego nazwisko – mówił wyraźnie poważniej niż wcześniej. – To był Alexander Blade.
            - Niemożliwe…

            - To właśnie stąd wiedzieliśmy, że to tylko kwestia czasu, aż i ty zostaniesz zdradzony. Sprawcą jest syn mojego zabójcy, to musiało nastąpić, takie było wasze przeznaczenie. Tak więc musisz odnaleźć Jane i wraz z Rycerzami Światła odzyskać to, co brutalnie ci odebrano. Twoja przygoda zaczyna się dziś, Arturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger