piątek, 11 listopada 2016

Rozdzial 43 "Pięć Koron: Król Lasu i Rogaty Wilk"

DANIEL.

Stojąc pośrodku magicznej polany. Można czuć zachwyt. Po mojej lewej błyszczało magiczne źródełko, po prawej stał jednorożec. Cudownie, co nie? Tymczasem moje uczucia nie należały do tych najlepszych. Czułem strach, otępienie i ogromne poczucie winy. Przede mną była osoba całkowicie złożona z kwiatowych płatków. Osoba ta umarła, całkiem niedawno. Wiem to, ponieważ sam byłem świadkiem tej tragedii. Mężczyzna ten trzymał swoją kwiatową dłoń na moim sercu.
- Daniel… - mówił ze skruchą. – Ja przepraszam, to wszystko moja wina…
- Mówiąc wszystko, co masz na myśli? To, że przez Ciebie moje serce nie bije? Czy może to, że dzięki temu udało nam się przełamać klątwę i tym samym sprowadzić na oba światy jeszcze większe niebezpieczeństwo? Powiedz mi proszę, dziadku!
- Miałem na myśli wszystko na raz i jeszcze więcej. – kontynuował ze zwieszoną głową. – Gdyby nie decyzja o tym, by podzielić się moją mocą z innymi, nie byłoby wtedy nigdy mowy o klątwie, o duchach ani nawet o Pięciu Koronach. Byłoby tak jak przed tysiącami lat. Dwie korony: Złota i Srebrna.
- Nie za bardzo zrozumiałem… ale coś mi się wydaje, że to nie czas na opowiastki. – powiedziałem z powagą. – Powiedz mi lepiej, czemu to, że jesteś Królem Lasu jest taka wielką tajemnicą? Byłoby dla mnie dużo lepiej, gdybyś powiedział mi to kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. I nie chodzi mi o ten dzień, w którym przybyłem do Yriaf Selat. Chodzi mi o ten dzień, wiele lat temu.
- Nie mógłbyś poznać Króla przed przybyciem do tego świata! – zaśmiała się rżąco Skała.  – I nie mów do Niego dziadku! Wnuk Króla to urocze dziecko.
- Ale on to zrobił. – dziadek poprawiał jednorożca. – Daniel, mój jedyny wnuk i jak Ty to powiedziałaś „urocze dziecko” przybył tu wiele lat temu, gdy źródełko znajdowało się akurat pomiędzy wymiarami. Nie poznałaś go Skało?
- Ty jesteś tym małym chłopczykiem?! – nie mogła powstrzymać zdziwienia. – Ale ty jesteś wilkiem!
- Tak, to ja. – uśmiechnąłem się złośliwie.
- Ale… ale…
- Dobra, dość już tych pogaduszek! – dziadek nagle spoważniał. – Daniel, tylko Ty możesz naprawić moje błędy i dowodzić armią do walki z duchami Twoich przodków.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. – zaśmiałem się. – Na przykład jak ja mam to zrobić.
- Każdy dziedzic srebrnych koron ma istotne zadanie w tej bitwie. Zima odpowiada za szybkie przemieszczanie się miedzy światami. Jesień przyzywa armię, która będzie wstanie powstrzymać wroga. Lato dba o morale i zagrzewa do walki. A wiosna – spojrzał na mnie dumnie. – Wiosna jest przywódcą walczącym ramię w ramię z armią.
- Jak mam walczyć z duchami? – zapytałem. – Nie mogę ich dotknąć. A przynajmniej nie na długo.
- Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego możesz ich dotkną przez chwilę? Odpowiedź tkwi w twoim sercu. Ono nie bije, moje nie biło od wieków. Obaj jesteśmy martwi. – zaśmiał się. A mnie nie było za bardzo do śmiechu. – Choć ty jeszcze  żyjesz.
- To nie ma sensu. – odpowiedziałem.
- I nie musi go mieć. Chodzi mi o to, że żyjesz a jednocześnie jesteś trupem, żywym trupem. Uwierz mi mój chłopcze, jeśli chcesz możesz być duchem. A duch może pokonać ducha. Za to ja, który jestem już ostatecznie martwy, nie mogę być już nawet duchem. Stałem się jednością z naturą, ale to chyba zauważyłeś.
- Mniej więcej….
- Jak już wszyscy wszystko wiedzą… Pora na koronację. – stwierdził dziadek. – Danielu, od dziś będziesz drugim władcą lasu.
Bez słowa przyjąłem słowa dziadka. Miałem zostać królem. Nigdy w życiu bym się tego nie spodziewał. W sumie nie spodziewałem się też wszystkich tych rzeczy jakie przydarzają ci się od prawie dwóch miesięcy… Westchnąłem ciężko i podążając za wskazówkami Skały stanąłem tuż przed magicznym źródłem. Nie mogłem się powstrzymać i spojrzałem w srebrne lustro sadzawki. Najpierw zobaczyłem w nim tylko swoje odbicie, lecz po chwili obraz zaczął się zmieniać. Tym razem nie widziałem tam już siebie. Moim oczom ukazała się młoda kobieta. Miała rude, kręcone włosy sięgające do ramion. Jedno oko miała Zielone jak szmaragd, drugie zakryte było przepaską. Jej cera była jasna jak śnieg a uśmiech dziwnie znajomy. Na plecach dźwigała Excalibur, a na palcach miała pięć pierścieni – cztery srebrne i jeden złoty. Towarzyszyła jej Lucy starsza może o jakieś dwa, trzy lata oraz prawdziwy feniks. Wyglądała jakby wybierała się na wojnę. I nagle to wszystko zniknęło.
- Co widziałeś tym razem? – zapytał z troską dziadek.
- Nie zobaczyłem siebie jak ostatnio… - mruknąłem zamyślony. Próbowałem pozbierać myśli. – Nie wiem kto to mógł być.
- Najpewniej przyjaciel, którego jeszcze nie poznałeś. – zaproponował dziadek. Po chwili w jego dłoniach pojawiła się srebrna korona. Wyglądała równie tajemniczo jak jej właściciel. Nie wiem czy to przez drzewa dokoła, ale lśniła ona zielonym blaskiem. – Teraz przyklęknij na jedno kolano i przygotuj się na to, że już nic nie będzie takie jakie było.
- Przyzwyczaiłem się już. – powiedziałem cicho do siebie.
Zrobiłem tak jak prosił dziadek. Widziałem jak zakłada mi na głowę królewski atrybut. Czułem jak wypełnia mnie siła. Miałem wrażenie, że słyszę każdy szmer w trawie… że mogę zrozumieć to co mówi do mnie przyroda. Jednak najważniejsze były słowa dziadka:
„ Ja, Daniel Lesiecki, dziedzic srebrnej korony. Pan wszystkich lasów rosnących w każdym ze światów. Przekazuję Ci wszystko to i jeszcze więcej, jako mój wnuk i następca będziesz sprawował pieczę nad magią. Obyś nie powtórzył moich błędów. I tak jak już raz Ci powiedziałem, zawsze bądź sobą. Nawet jeśli będą Ci mówili, że masz być mną. Teraz Ty jesteś Władcą Lasu”

Gdy skończył mówić. Poczułem się kimś zupełnie innym. Mimo to, nie bałem się już. Wciąż byłem tym samym Danielem Wilczkiem. Nie wiem kiedy się zmieniłem, ale nie byłem w tamtej chwili w swojej ludzkiej formie. Wilkiem też nie byłem. Byłem danielem, takim prawdziwym. Korona nie była już na mojej głowie, a zmieniła się w coś w rodzaju naszyjnika czy napierśnika. Dziadek znów rozpłynął się w powietrzu a białe płatki leżały na zielonej trawie. Czując się niewygodnie wolałem jednak przybrać formę wilka, lecz nie do końca mi się to udało. Byłem wilczym duchem, ale to nie wszystko. Nie zważając na to małe niedociągnięcie wyruszyłem w drodze powrotną do karczmy. Czułem, że dziadek już dawno przewidział taki układ zdarzeń. Wiedział już o wszystkim, w momencie, w którym zaczął prowadzić swoją gospodę. Skąd ja to wiem? To proste: jestem Rogatym Wilkiem.
Daniel w koronie

***

Cóż...
Nareszcie to tego dotarłam!
Choć cały czas dawałam wam różne znaki co do dziadka Daniela to jestem bardzo podekscytowana tym, że wreszcie to ujawniam. No ale, żeby nie było za prosto wprowadziłam kolejną zagadkę. "Kim jest ta rudowłosa dziewczyna?" A to czy poznacie na nią odpowiedź zależy tylko od was i waszych komentarzy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger