Poniedziałek rano. Wciąż
nie pojmowałam tego co stało się w sobotę. Spotkałam chłopaka, który zna moją
drugą tożsamość, widziałam tajemniczą smugę, wreszcie miałam z kim o tym
pogadać. Niestety przez cały ten czas nigdzie go nie widziałam. Nie powiedział
mi, czy na ziemi jakiś dom, czy też co dzień przechodzi na druga stronę.
Szukałam go a nie znalazłam. Z Danielem nie mogłam o tym mówić, nie
zrozumiałby. Takie coś trzeba przeżyć. „Wiem! Zabiorę go tam na urodziny! Chyba
nic tam nie popsuje?” pomyślałam, gdy szliśmy razem do szkoły. Nie odezwaliśmy
się całą drogę. Wyglądał jakby coś go męczyło, ale nie chciał mi o tym powiedzieć.
Zupełnie jakby mi nie ufał.
Czekaliśmy w klasie na pierwsza lekcję.
Wszyscy się dziwili, że zawsze punktualna pani profesor się spóźnia. Wielu
stwierdziło, że jeśli jeszcze nie przyszła to już w ogóle się nie pojawi. Gdy
już chcieli wychodzić, kobieta przekroczyła próg klasy.
- Już jestem łamagi! – krzyknęła na powitanie.
– Zajmować miejsca! Macie od dziś dwójkę nowych uczniów w klasie.
- To dlatego pani się spóźniła? – zapytała
beztrosko Tamara
- Między innymi. – powiedziała spokojnie
kobieta. Po czym spojrzała na wejście do klasy i krzyknęła. – Ruszać się! Nie
mamy całego dnia.
Wtedy do sali lekcyjnej weszła Elsa a za nią William Grimm. To było jak
spełnienie marzeń. Skoro z Danem dogadujemy się coraz gorzej, obecność Elsy była
wręcz zbawienna. W dodatku wreszcie znalazłam mojego wtajemniczonego znajomego.
Postanowiłam podzielić się swoim szczęściem z przyjacielem, ale patrząc na
niego widziałam wręcz przerażenie w jego oczach. Dla mnie taki bieg rzeczy był
przewspaniały, dla niego musiał być spełnieniem koszmarów. Dlaczego? Pod koniec
lekcji profesor Rouge zadała nam pracę domową. W parach mieliśmy napisać
referat na wylosowany temat. Danielowi i Willowi trafił się król Artur i
rycerze okrągłego stołu, a Max i Tamara „ wilki w baśniach”. Zaśmiali się, gdy
to przeczytali i spojrzeli wymownie na Daniela. Znów nie miałam pojęcia, o co
chodzi. Czy to przez to przedstawienie? Wyglądało to jakby Max nie przepadał za
moim przyjacielem. Zawsze wydawało mi się, ze świetnie się dogadywali. Poczułam
się taka przybita. Czy na prawdę jestem taka ślepa? Mój chłopak jest wrogo
nastawiony do mojego przyjaciela, robi pracę domową z miss szkoły… A ja nie
wiem niczego. Popatrzyłam tylko na temat mojej pracy „założenie Rzymu”. Tam
były wilki, co nie? Czyżby cały świat kręcił się wokół tych zwierząt? Miałam
już wszystkiego po dziurki w nosie. Przez cały dzień miałam kiepski humor. Nie jestem
do końca pewna, co działo się na wszystkich lekcjach. Pewna jestem tylko tego,
że muszę jeszcze zrobić projekt z biologii na temat orłów. Elsa przygotowuje słowiki,
Will wilki a Daniel daniele. Po lekcji miałam jeszcze tradycyjną sesję
treningową z tatą. Później odwiózł mnie do domu. Nie wiedziałam, co ze sobą
zrobić.
Po zjedzeniu
obiadu i odrobieniu pracy domowej, nie miałam ochoty na bycie rycerzem. Jednak
w końcu się przemogłam i poszłam w odwiedziny do Amandy. Jak na ironię akurat
potrzebowali mojej pomocy. Otóż w czasie sobotniego balu, chłopak, który uciekł
w tym samym czasie co ja, zostawił na schodach srebrny lakierek. W tamtych
okolicach uważa się, że jest to symbol chęci zawarcia małżeństwa, więc hrabia
Onkel cały ten czas go poszukuje i już organizuje ślub jego… ze mną. Próbowałam
wytłumaczyć mu, że nie mam zamiaru jeszcze wychodzić za mąż, ale on nawet nie słuchał,
co do niego mówię. Jeździliśmy karetą od domu do domu sprawdzając, na kogo
pasuje but. Czułam się jak książę z kopciuszka. Po odwiedzeniu ponad dwudziestu
domostw, przypomniałam sobie, że tajemniczy chłopak nie przyszedł na bal dla
mnie, tylko dla hrabianki. Wróciłam się po nią do dworu jej rodziców i wraz z
nią pojechałam do domu tego młodzieńca, który był jednak ode mnie starszy. Miał
bowiem dziewiętnaście lat. Był on starym znajomym Amandy. Na miejscu dowiedziałam,
że miejsce w którym mieszka nie można nazwać domem, ale raczej zamkiem, czy pałacem.
Weszłyśmy do środka. Powitał nas władca na zamku książę Erl i jego dwóch synów.
Od niechcenia przymierzyłyśmy na nich buty. Oczywiście nie pasowały. Później książę
wypierał się, że nikt poza nimi tu nie mieszka, lecz przez ten hałas jakiś chłopak
przyszedł do salonu, w którym się znajdowaliśmy. Był wysoki, miał gęste ciemne
włosy i zielone oczy. Od razu wiedziałam, że to on. Poznałam go po tych
idealnych proporcjach i szczęce. Jeśli chodzi o ubiór, to był zupełnie inny.
Mężczyzna miał na sobie stare, brudne i obdarte łachy…
Nim się zorientowałem nadszedł poniedziałek.
Przez cały ten czas zastanawiałem się czy te dziwne przyspieszenia mają może
jakiś związek z moimi wizytami z Yriaf Selat. Nie byłem zbyt rozmowny, więc
Will wrócił do siebie zostawiając mnie samego. Jednak skoro to już
poniedziałek, musiałem iść do szkoły.
W czasie
spaceru też nie rozmawiałem zbyt wiele z Anielą. Zauważyłem wtedy, że jest tak
już do ponad miesiąca. Znów pochłonęły mnie rozmyślania, tym razem nad moją
relacją z Ani. Zrozumiałem, że tak naprawdę to potrafiłem tylko ją pocieszać.
Nigdy nie byłem wstanie podzielić się z nią swoimi uczuciami. Jestem
beznadziejnym tchórzem! Nie zamieniliśmy nawet słowa. Było tak dziwnie. Przez te
moje ciągłe wypady na drugą stronę lustra strasznie się oddaliliśmy. A może po
prostu z nią wszystko w porządku i nie potrzebuje już przyjaciela specjalnej
troski, który potrafi ją pocieszać. Wydaje się być szczęśliwa z Maxem, nikt jej
nie dręczy a ja stałem się niepotrzebny. Dodając do tego, że był to
poniedziałkowy poranek, miałem naprawdę podły humor.
Dzień w szkole miał się rozpocząć lekcją
polskiego albo, jak kto woli zajęciami z literatury. Tak właśnie zajęcia te
nazywa nasza nauczycielka. Pani Rouge była dość młoda jak na nauczycielkę, lecz
była bardziej wkurzająca niż ci staroświeccy, wiekowi nauczyciele. Nie
pozwalała nawet na siedzenie w ławkach jak chcieliśmy. Jeśli ktoś by spróbował
usiąść nie tak jak to sobie wymyśliła, ona poprawiłaby swoje czerwone okulary,
poprawiła czarny koński kucyk i wysłałaby ucznia wprost do dyrektora. Była
znana też ze swojej niesamowitej punktualności, ale tamtego dnia spóźniała się
już dziesięć minut. Po tym jak już myśleliśmy, że na pewno już nie przyjdzie,
wpadła do klasy jak torpeda.
- Już jestem łamagi! – krzyknęła na powitanie.
– Zajmować miejsca! Macie od dziś dwójkę nowych uczniów w klasie.
- To dlatego pani się spóźniła? – zapytała
beztrosko Tamara, która ubyła ulubienicą nauczycielki.
- Między innymi. – powiedziała spokojnie
kobieta. Po czym spojrzała na wejście do klasy i krzyknęła. – Ruszać się! Nie
mamy całego dnia.
W tamtym momencie niemal nie spadłem z krzesła. Moimi nowymi klasowymi
kolegami byli Elsa i Will?! Tę pierwszą jeszcze zrozumiem, ponieważ od dawna
prosiła dziadka o przeniesienie do mojej klasy. Uważała, że musi pilnować
Anieli. Ale jakim cudem Will dostał się do tej szkoły? Popatrzyłem wtedy na
twarz wnuczki dyrektora. Wyglądała jakby czytała mi w myślach. Śmiała się pod
nosem. Czyżby to jej sprawka? Wszelkie resztki mojego dobrego humoru właśnie
mnie opuściły. Cała lekcja przeleciała tak szybko, ze zapamiętałem z niej tylko
zadanie domowe. W parach mieliśmy napisać referat na wylosowany temat. Mnie i
Willowi trafił się król Artur i rycerze okrągłego stołu, Ani i Elsa dostały
legendę o założeniu Rzymu, a Max i Tamara „ wilki w baśniach”. Zaśmiali się,
gdy to przeczytali i spojrzeli się na mnie wymownie. Tamtego dnia miałem
wrażenie jakby wszyscy znali moją tajemnicę. Byłem cały spięty. I miałem wrażenie
jakby wszyscy gapili się na mnie przez calutki dzień. Na ostatniej lekcji –
biologii znowu losowaliśmy tematy na zadanie. Każdy z nas musiał opisać jakiś
gatunek zwierzęcia.
- Pierwsza losuje panna
Andersen. – powiedział profesor Filc ocierając z potu zwoją łysą czaszkę.
Elsa podeszła do koszyka z kartkami i wyciągnęła jedną. Przeczytała
napis i krzyknęła pokazując klasie napis:
- Słowik!
I tak podchodzili po kolei, w porządku alfabetycznym. Losowali
niedźwiedzie, tygrysy, czaple i tym podobne. W końcu przyszła kolej na Grimma.
Podszedł do tego bardzo ostrożnie jak na polowaniu na jakąś zwierzynę. Dajmy na
przykład mnie, bo jak się okazało, gdy wyciągnął karteczkę, wylosował właśnie
wilka. Przypadek? Nie sądzę.
Kolejne kilkanaście osób
później nadeszła kolej Anieli. Dziewczyna zrobiła to co miała szybko i pokazała
wszystkim kartkę z napisem „orzeł”. Nic nie mówiła i usiadła powrotem na swoje
miejsce. Po kolejnych kilku minutach czekania nadeszła wreszcie pora na mnie.
Nie miałem już praktycznie wyboru, ponieważ jestem ostatni na liście. Moje
podejście do biurka nauczyciela było tylko formalnością. Chwyciłem w dłoń
ostatni skrawek papieru i nie wiedziałem, co o nim myśleć. Odwróciłem się w
stronę profesora i z miną starego śledzia spojrzałem na niego.
- Pan żartuje, tak? –
powiedziałem wskazując na mój los. – Daniel? To imię a nie zwierze.
- Mylisz się chłopcze. –
powiedział ze spokojem. – Istnieje takie zwierzę. Przekonasz się podczas
wykonywania pracy.
Po lekcji wracałem do domu z Willem. Przez całą drogę opowiadał o tym
jak bardzo podobał mu się jego pierwszy dzień w szkole. Jak pewnie się
domyślacie w Yriaf Selat nie ma szkół, a nawet jeśli byłyby, nie uczęszczał by
do niej myśliwy z urodzenia. Tak komentował całą drogę wszystko co się
wydarzyło przez calutki dzień, że miałem ochotę krzyknąć mu prosto w twarz, że
sam to widziałem. Nim jednak zdążyłem to zrobić, stanął wprost przede mną i z pełną powagą zapytał:
- Kogo ty oszukujesz?
- O czym ty mówisz? –
odpowiedziałem pytaniem.
- Przy mnie zachowujesz
się zupełnie inaczej niż przy swoich szkolnych kolegach. – ciągnął jakby był na
mnie wściekły. – Mów kogo oszukujesz! Mnie czy ich?
- Głównie to siebie… -
zaśmiałem się. – Co się stało? Już mi nie ufasz?
- Mam wątpliwości co do
ciebie… - mruknął pełen żalu. – Dziś zachowywałeś się jak wilk, którym jesteś.
Nie powiedział później ani słowa. Wróciliśmy do mnie, gdzie
przedstawiłem go rodzicom jako ucznia z wymiany i postanowiłem, że przechodzenie
codziennie wczesnym rankiem byłoby męczące, więc Will zamieszka u mnie. Nikt nie
widział w tym problemu. Pomagałem willowi z zadaniem domowym, ale ten zupełnie
stracił zaufanie do mnie. Mieliśmy wziąć się za pracę o królu Arturze, kiedy do
mojego pokoju wpadła Sara i jej paczka. Szybko przedstawiłem sobie wszystkich.
Oczywiście myśliwy obdarzył wotum nieufności również moją siostrzyczkę, o czym
oznajmił przeszywającym spojrzeniem. Prawie miałem ciarki.
- Próbujesz udawać
Daniela? – zaśmiała się Lucy. – Niestety coś ci nie idzie. Jego morderczy wzrok
wygląda dwa razy straszniej.
- Jakoś ci wierzę. – powiedział
uśmiechając się do dziewczyny. – Tylko ktoś taki jak on potrafi spoglądać wzrokiem
prawdziwego mordercy.
- Daniel? – Sara wybuchła
śmiechem. – On robi taką minę, kiedy chce zgrywać bohatera, co mu nie wychodzi.
- Sara, my tu próbujemy
pracować. – skarciłem ją. – idzie pobawcie się na dworze czy coś.
- Dobra… - mruknęła niechętnie.
– To my idziemy na łyżwy.
- Jakbyście potrzebowali
pomocy z królem Arturem to ja chętnie pomogę. – dodał Feliks wychodząc.
Po tym jak wyszli, wróciliśmy do pracy. Jednak obaj byliśmy
rozkojarzeni. Nie mogłem uwierzyć, że ja jestem bardziej przerażający niż Will
kilka chwil temu. Co jeśli tak naprawdę jestem zły? Co jeśli to Willa cały czas
oszukiwałem, jeśli te dwa wilki z mojego snu miały racje? Jeśli na serio jestem
po prostu Wielkim Złym Wilkiem? Z tego rozmyślania wytrąciło mnie marudzenie
Grimma:
- Od soboty zrobiło się tu
dużo cieplej. Nie szedłbym w taką pogodę na łyżwy.
- A to dlaczego? –
zapytałem jeszcze odrobinę zamyślony.
- Lód jest pewnie cienki,
można wpaść do wody… - mruknął niechętnie.
- I mówisz to dopiero
teraz?! – krzyknąłem wściekły. Po reakcji przyjaciela wiedziałem, ze miałem
wtedy „tę minę”. – Biegnę do nich zanim coś im się stanie. Mam nadzieję, że
zdążę!
****
Podoba się?
Mam nadzieję, ze tak. Zamieniłam dziś kolejność tylko po to, zeby zapewnić wam taką niepewność co do następnego rozdziału.
Wiem, że mówiłam o rozdziałach raz na tydzień, ale to było minimum. Będę piasć i zamieszczać posty tak często jak zdołam.
PS Zapraszam do odwiedzenia zakadki "pytania do bohaterów"
Kurde, już się nie moge doczekaç dalszej akcji :)
OdpowiedzUsuńO to mi chodziło!
UsuńDzięki wielkie za komentarz!
Kasiu. Ja czekam na kolejny post i juz nie moge sie doczekac dalszych losow bohaterow!
OdpowiedzUsuń