Podczas pobytu Artura w
pałacu hrabiny Orkel, panowało niemalże niezauważalne napięcie.
Spadkobierca rodu – Anatol Law wpatrywał się nieustannie w Skałę. Było
to odrobinę dziwaczne, ponieważ to jego magia zmieniła jednorożca w
kobietę. W końcu jednak ona nie wytrzymała i z irytacją zapytała:
- O co ci chodzi? Czy to nie ty zmieniłeś mnie w to?
- Nie, nie o to chodzi – odpowiedział zakłopotany. – Zastanawia mnie tylko, co masz na swoim rogu.
- Och, masz na myśli to?
– Skała pochyliła się, a z jej rogu spadło pięć pierścieni. Z brzdękiem
uderzyły one w stolik do kawy. – Zdaje się, że to legendarne pięć koron
Yriaf Selat.
Zdziwieni słowami
jednorożca młodzieńcy zaczęli oglądać pierścienie z każdej strony. Nie
mogli uwierzyć, że korony mogłyby od tak stać się zwyczajną biżuterią.
Ich oczy natomiast podpowiadały im, że to prawda. Każda obrączka miała
kształt jednej z koron i odrobinę inny rozmiar. Największą średnicę miał
jedyny złoty sygnet, za to najmniejszy przypominał kształtem wieniec
laurowy – koronę Remy.
- Pięć koron, pięć palców, jedna królowa... - mamrotał pod nosem Anatol.
- Skało, skąd je masz? – zapytał Artur.
- Dał mi je Daniel.
Miałam przekazać je królowej – tłumaczyła spokojnie. – Podobno leżały
one w trawie obok Źródełka Władcy Lasu. Wraz z nimi leżała tam też
srebrzysta zbroja. Sama poszłam to sprawdzić i widziałam – wydawała się
podekscytowana – na damskim napierśniku wygrawerowane były roże. Ponadto
tuż obok wyrósł krew błękitnych róż.
- Czy to znaczy, że
Daniela tam była?! – Law gwałtownie podniósł się z miejsca. – Trzeba
przyspieszyć poszukiwania! Ona musi być już blisko!
- Praktycznie już ją
znaleźliśmy – Artur uspokajał go, choć wydawał się być nieobecny
myślami. – Ta różana zbroja może pasować tylko na jedną dziewczynę.
- Nie zrozumiałem – odpowiedział wciąż niespokojny Anatol. – Wiesz, gdzie jest królowa?
- Wiem, że ci, którzy
mają ją znaleźć są blisko. Natomiast ja mam zamiar znaleźć jej rycerzy,
takich jak ty, czy twój przodek. Kim w ogóle był Samuel Law?
Law spojrzał na księcia
lekko zdziwiony. Jego mina mówiła: „jesteś tu a nawet tego nie wiesz?".
Westchnął ciężko nad brakiem wiedzy swojego gościa i z powrotem usiadł w
czarnym fotelu. Zmierzył wzrokiem zarówno Artura jak i towarzyszącą mu
Skałę. Po chwili zaczął swoją opowieść:
„Choć obecnie znany
jest ogółowi jako Samuel Law, są też tacy, którzy nazywają go Asem Kier.
Było to przed wiekami, zanim to Król Artur utworzył Mertynię. Właśnie
tu, w pałacu Orkel rządziła fartowna królowa. Przez niezwykłe szczęście w
grach karcianych dorobiła się niezłej fortuny i dziesiątek dłużników,
których uczyniła swoimi sługami. Jej najcenniejszym niewolnikiem był
młodzieniec, który został obdarzony przez los niezwykłą mocą nakładania
własnych praw na rzeczywistość.
Pod przymusem uczynił
z fartownej tali kart amię swojej królowej, która okrzyknięta została
później Królową Kier. Na polu walki bezwolny pionek stawał się
niepokonanym przeciwnikiem, który krzyżował plany nieprzyjaciół. Choć
zwano go Asem, był tylko marionetką. To nie mogło trwać wiecznie.
Nadszedł czas, kiedy
pojawiła się poważna opozycja. Przeciw zdziwaczałej już Królowej
wystąpiła młoda dziewczyna. Jej nieprzełamana odwaga zachęciła Samuela
do sprzeciwienia się władczyni. Bez potężnych praw dojrzałego już
mężczyzny, Królowa nie miała szans.
Nikt jednak nie miał
pojęcia o zdradzie Samuela. Nie chcąc, żeby zapamiętano go jako Asa,
nałożył on jedno ze swoich praw na samego siebie, żeby nikt nie mógł go
rozpoznać. Tamten rewolucjonista i szaleniec sprzeciwiający się Królowej
komiczną bezczynnością, znany jest do dziś jako Szalony Kapelusznik.
Niewielu ludzi wie, że jest on byłym generałem i twórcą armii z kart."
Tak się właśnie zdziwiło, że podobny fragment przeczytał Mordred, kiedy on i jego towarzysze siedzieli w samolocie na południe.
- Czemu czytasz nam o
hrabstwie Orkel, skoro lecimy do Twaik? – pytała naburmuszona Elizabeth.
– Miałeś powiedzieć nam jakim typem rycerza był ten cały Lizzar.
- Nie denerwuj się tylko słuchaj dalej – chłopak próbował ignorować jej nieuprzejmy ton.
Podczas gdy Grimmówna
dalej siedziała naburmuszona, Jane śmiała się z przekomarzań jej
rówieśników. Za to Feliks zamyślony wyglądał za okno. Miał nadzieję, że
uda mu się zobaczyć elfy mieszkające w Nieprzebytej Puszczy. Las był
jednak zbyt gęsty. Minęła chwila nim Mordred kontynuował czytanie:
„ Bez ingerencji
Samuela Law'a nie byłoby mowy o rycerzach takich jak Ferrus Lizzar czy
Dromer Lionus. Historia zwykła nazywać ich Trzema Asami Artura, a
wszystko zaczęło się pewnego jesiennego popołudnia.
Było to kilka lat po
pokonaniu Królowej Kier. Mniej więcej w tym samym czasie toczył się spór
o zaklęty w skale miecz – Excalibur. Samuela nie interesował on ani
trochę, więc Kapelusznik spędzał czas na popijaniu herbatki z
przyjaciółmi. Tamtej jednak nie zdążył zaparzyć. Zjawił się przed nim
niezwykły gość. Był to najprawdziwszy smok. Był wielki jak dom, a jego
ciało wyglądało jak zrobione ze skały. Bez uprzedzenia porwał on Samuela
i zabrał na drugi kraniec Puszczy.
Zostawił go na chwilę
w smoczej stolicy, dziś zwanej miastek kryształów – Crystals (nie mylić
z Crystal). Smok patrzył na niego z szacunkiem przez dobre kilka minut.
- W czym mogę pomóc? – zapytał niepewnie Law.
- Jam jest Ferrus
Lizzar. Słyszałem o twojej niezwykłej mocy, człowieku. – Ogromny
jaszczur mówił powoli, z klasą. – Potrafisz stworzyć armię z kartek
papieru. Czy byłbyś też w stanie uczynić rycerzem smoka?
- Smoka rycerzem?! –
Samuel nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Potężny smok pytał się go,
czy byłby w stanie uczynić go słabym człowiekiem. – Mogę spróbować,
jednak wątpię, czy efekt będzie cię satysfakcjonował.
Przygotowania trwały
kilka dni. Law nie był pewny, czy da radę dokonać tak śmiałego czynu.
Jednocześnie bał się, że jeśli poniesie klęskę lub się podda, zostanie
zjedzony, przez jaszczura. Jakby tego było mało, zgłosił się jeszcze
jeden chętny do zostania człowiekiem. Nie był to smok, lecz kotołak.
Chociaż może lepszym określeniem byłby lwołak. Miał on dość uznawania go
za przywódcę swojej rasy, pragnął spokoju.
Mimo że postawiono go
przed ogromnym wyzwaniem, Samuel podjął próbę spełnienia ich próśb.
Zabrał ich na skraj Puszczy i uniósł ręce. Skierował dłonie w ich
kierunku i zaczął mówić donośnym głosem:
- Na mocy prawa
nadanego mi przez Pierwszego Prawodawcę, ja nakładam prawo na was.
Ferrusie Lizzarze, Dromerze Lionusie, prawo nakazuje wam być ludźmi!
Gdy on wypowiadał te
słowa całą okolicę spowił charakterystyczny dla mocy Law'a obłok.
Tamtego dnia nabrał on po raz pierwszy szkarłatnej barwy, co
zaniepokoiło mężczyznę. Zamienienie przedmiotu w żywą lalkę nie było tym
samym, co przekształcenie żywej istoty w zupełnie inną. Miał wrażenie,
że nie podołał wyzwaniu.
Rzeczywiście Lizzar i
Lionus nie zmienili się w ludzi, ale nie byli też tym samym co
poprzednio. Zdawało się, że są czymś pomiędzy. Zachowali swoją dawną
siłę oraz większość umiejętności. Ponad to wyglądem przypominali ludzi.
Jedyne co ich zewnętrznie wyróżniało, to blizny na twarzy oraz oczy
potworów. Jednakże takie rozwiązanie bardzo im odpowiadało. Reszta ich
społeczeństwa nie podzielała tego punktu widzenia. Dla smoków i
kotołaków, to co się stało, było zdradą, więc przegoniono całą trójkę aż
na północ. Smoki osobiście zajęły się ich podróżą nad Nieprzebytą
Puszczą.
Powrót Law'a do
ojczyzny zbiegł się w czasie z mianowaniem Artura królem Mertynii i
Władcą Lata. Wtedy też nowy monarcha zaczął gromadzić wokół siebie
silnych rycerzy. Wszyscy trzej od razu zareagowali na ten odzew, nawet
jeśli Ferrus i Dromer nie mieli do czynienia z rycerskim fachem.
Okazało się wtedy, że
ktoś rozpoznał w Samuelu Asa Kier, ale nawet przeszłość nie
przeszkodziła mu w dołączeniu do Artura. Władca Lata przyjął go z
otwartymi ramionami. Law, Lionus oraz Lizzar, dzięki swojej niezwykłej
współpracy z monarchą, szybko stali się rozpoznawalni jako Trzy Asy
Artura.
Po latach, gdy wilcza
plaga zmuszała do ucieczki rodziny rycerzy, dzieci Asów zostały zabrane
przez smoki na południe. Mimo, dawnego poczucia zdrady, smoki zgodziły
zająć się nimi. W końcu te wielkie jaszczury znane są ze swej
szlachetności"
Kiedy Mordred skończył
czytać, trzeba było już wysiadać z samolotu. Nie mieli czasu głośno
skomentować tego, co usłyszeli, lecz pewne było, że każde z nich głęboko
przeżywało historię Trzech Asów.
- Jak bardzo trzeba być
zdeterminowanym, żeby odważyć się na stanie się kimś zupełnie innym? –
Mówiła chicho Jane, kiedy usiedli w restauracji na lotnisku. – Ja nie
jestem tak odważna.
- Mamy dwóch rycerzy do
znalezienia, więc rozdzielimy się – oświadczył głośno Feliks, który
zupełnie nie usłyszał Jane. – Mordred, Liz, wy wybierzecie się do
Smoczej Republiki po Lizzara. Za to ja wezmę ze sobą Jane do Hrabstwa
Poppy. Tam powinniśmy znaleźć Lionusa
- Naprawdę mam iść z Liz? – marudził Mordred. – Przecież ona mnie nie lubi.
- To najlepsza opcja.
Jeśli poszedłbyś z Jane, oboje byście się zgubili nie wiadomo gdzie, a
jeśli zostawiłbym Jane z Elizabeth, obie wpakowałyby się w kłopoty.
- Co masz na myśli?! - Grimówna, szturchnęła rycerza ze złością.
- Dobrałem ekipy
najlepiej jak się da. – Mężczyzna w ogóle się nią nie przejmował. –
Pamiętajcie też, że panuje tutaj wyraźny podział na ludzi i potwory.
Sytuacja społeczna tutaj jest całkowicie inna niż na północy.
Po naradzie, cała ekipa
poszła zakupić po jednym egzemplarzu mapy okolicy na osobę, tak na
wszelki wypadek. Zapewnili też sobie prowiant na drogę i ruszyli w
wyznaczone wcześniej kierunki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz