piątek, 23 września 2016

Rozdział 36 "Pięć koron: Złota Korona"

    ANIELA.
        Merlin prowadził nas poprzez puste alejki Remy. Szedł tak szybko, że trudno nam było za nim nadążyć. On, w odróżnieniu ode mnie i mojego brata, nie miał na sobie ciężkiej zbroi. Pierwszym punktem naszej podróży była stacja kolejowa. Stamtąd odjechaliśmy pierwszym pociągiem jadącym w kierunku stolicy Sertonii.
            Usiedliśmy w przedziale, co prawda nie w takim jak wskazywały nasze bilety, ale nie ma tego złego. Merlin kupił nam najtańsze bilety. Na inne nie było go stać. Jednak jak tylko wsiedliśmy do wagonu, skierowali nas do pierwszej klasy. Tłumaczyli, że nie pozwolą żebym siedziała gdziekolwiek indziej. Mimo moich nalegań, oni i tak upierali się przy swoim. Koniec końców zajęłam miejsce na wygodnej, podgrzewanej kanapie. Obok mnie usiadł Merlin, a miejsca naprzeciw zajęli Marco i Roszpunka. Dziewczyna trzymała swoje długie włosy na kolanach i wpatrywała się w widok za oknem. Za to mój brat obejmował ja czule. Patrząc tak na nich nie mogłam siedzieć bezczynnie.
            - Więc… Od kiedy wy się znacie? – zapytałam niepewnie.
            - Cóż, znamy się z twoim bratem już od bardzo dawna. – stwierdziła pogodnie Roszpunka. – Znaliśmy się nawet przed tym jak byłam zmuszona uciec do tego świata.
            - Byliśmy przyjaciółmi z dzieciństwa. – dodał Marco. – Jak ty i Daniel.
            - Czegoś tu nie rozumiem. – stwierdziłam skołowana. – Co to znaczy, że musiałaś uciekać?
            - Jakby to najprościej ująć… To wina wilka.
            - Czemu mnie to nie dziwi… - mruknęłam mimowolnie.
            - Było to około dwa lata temu. – kontynuowała nie zwracając na mnie uwagi. – Jechałam wraz z rodzicami i jedną z sióstr na wycieczkę. Mieliśmy piknikować ze starymi przyjaciółmi moich rodziców. Jechali oni za nami drugim samochodem. Wtedy zdarzył się wypadek. Spowodował go stary rudy wilk. Do dziś pamiętam jego wściekłe spojrzenie i ślinę spływającą z pyska. Moi rodzice zginęli. Ja i Anna leżałyśmy nie wiedząc co robić. Samochody leżały na dachach bardzo blisko siebie. Przez okno zauważyłam Swena, który zaczął udawać martwego, więc wraz z Anką zrobiłyśmy to samo. Gdy potworny zwierz już odszedł, Swen po raz pierwszy używając swoich niezwykłych zdolności, przeniósł nas do Yriaf Selat. Tam zostaliśmy rozdzieleni. Mnie przygarnęła jakaś kobieta, która później zamknęła mnie w wieży. Anka została adoptowana przez hrabiego Rose, a Swen pozostał w Iserze.
            - Musiało być Ci ciężko. – stwierdziłam lekko oszołomiona tym co usłyszałam.
            - Jakoś udało mi się przetrwać. Gorzej z Anką. – stwierdziła dziewczyna. – Ale już niedługo Swen ją uratuje…
Podczas gdy my rozmawialiśmy, do przedziału wszedł konduktor. Był on krępym mężczyzną w średnim wieku. Miał małe, zielone oczy i ogromny nos. Podrapał się po rudej brodzie i powiedział:
            - Przepraszam państwa, przyszedłem dokonać kontroli biletów i dokumentów.
            - Dobrze, już podaję. – powiedział Merlin zbierając nasze dokumenty i podając je mężczyźnie.
Obsługa pociągu przejrzała nasze bilety i oddała je Merlinowi. Za to dokumenty każdy dostawał do rąk własnych. Czytał głośno nazwiska i podawał sprawdzając autentyczność i zgodność zdjęć z prawdą. Jednak, gdy podawał paszport Roszpunce, omal nie spadłam z kanapy z wrażenia. Głośno i wyraźnie usłyszałam pełne imię i nazwisko długowłosej: „Roszpunka Kornelia ANDERSEN”. Od razu wyskoczyłam z pytaniem o jej pokrewieństwo z Elsą. Okazało się, że są one siostrami. Co jeszcze mnie tu zaskoczy?!
            W końcu dojechaliśmy na nasz przystanek, czyli dworzec główny w Camelocie. To właśnie w tamtym mieście mieścił się zamek Avalon. Nie idzie go nie zauważyć. Jego dwie , smukłe, zbudowane z jasnych cegieł wieże było widać już wysiadając z pociągu. Wszystko dlatego, że zamek Króla Artura zbudowany został na wzgórzu. Widząc doskonale nasz cel nie zwlekaliśmy ani chwili i ruszyliśmy w tamtym kierunku. Przechodziliśmy przez centrum miasta. Różniło się ono od Remy. Było cicho i spokojnie, panowała sielanka. Zupełnie jakby nie toczyła się teraz wojna, która wyniszczała każde z państw. Ludzie byli odprężeni, byli pewni, że zakończę konflikt nim wilki tu dotrą. Co jakiś czas słyszałam za sobą rozmowy ludzi na mój temat. Najczęściej powtarzającym się zdaniem było: „Panienka Aniela wreszcie dotarła do Camelotu, teraz będzie już tylko lepiej”. Nie za bardzo wiedziałam co mieli przez to na myśli, więc starałam się to ignorować.
Kiedy w końcu dotarliśmy do bram pałacu, wrota właśnie się otwierały. Ze środka wyszedł wysoki chłopak. Miał gęste ciemne włosy i zielone oczy.  Ubrany był w elegancki strój, przypominający mundur galowy. Miał przypięte do piersi dwa odznaczenia. Jednak najważniejszym elementem jego stroju była złota korona na głowie.
            - Damian! Jak miło Cię widzieć! – krzyknęłam rzucając się na szyję chłopakowi. – Co tu robisz? To nie twój zamek. No i gdzie masz Amandę?
            - Oh Anielo, to ty… - mówił z uśmiechem. – Amanda jest w środku. Musieliśmy się tu przenieść. Wilki na mnie polują. Chcą zniszczyć pięć koron, więc tu też niebawem dotrą.
            -  Dlatego jak najszybciej trzeba ukoronować prawowitych następców tronów. – stwierdził Marco.
            - Właśnie! – zgodziłam się z nim. – Duch Wilczyca Alfa wysłał nas tu właśnie po koronę.
            - Czy wy macie nierówno pod sufitem? – skrzywił się król. – Naszymi wrogami są duchy wilków, a wy pomagacie jednemu z nich?
            - Tak. – zaśmiał się pod nosem Merlin. – nie zapominaj, ze sam nam mówiłeś, że Wilczyca Alfa to ta dobra.
            - Tak jak mój chłopak. – dodałam z uśmiechem.
            - Zaraz.. zaraz… Twój chłopak jest wilkiem?! – oburzał się dalej Damian. – Ty chyba naprawdę zwariowałaś. I ja mam Ci powierzyć koronę pana tego zamku?! Nie wiadomo co ty z nią zrobisz..
Wtedy do akcji wkroczył mój brat. Stanął twarzą w twarz z Damianem. Patrzył na niego z wrogością i wyrzutem. Damian nie miał pojęcia o co mu chodzi. Przez chwilę stali w milczeniu. Atmosfera się zagęszczała. W końcu Marco złapał go za koszulę i powiedział:

            - Wiem, że moja siostra jest trochę dziwna, ale wie co robi. Możesz sobie i być królem, ale nie masz prawa jej obrażać, a już na pewno nie w tym zamku. On nie należy do ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Po drugiej stronie lustra , Blogger