SARA.
Na
rynku w Remie panował chaos. Ogromny wilczy duch niszczył co mu się
podobało. Wraz z Lucy zebraliśmy mieszkańców w... pałacu? Przez
cały ten czas nawet nie zauważyłam, żeby był tam pałac. Może i
jestem „geniuszem”, ale zbyt często nie zauważam oczywistych
rzeczy.
Tak
jak już mówiłam, zebraliśmy wszystkich w pałacu. Był to jedyny
budynek dość duży, by swobodnie zmieścić mieszkańców. Z
zewnątrz wyglądał niepozornie. Dwa piętra i ściany z piaskowca.
Towarzyszyły im także marmurowe kolumny podtrzymujące czerwony
dach. W środku za to: przepych i elegancja. Podłoga z czarnego
marmuru, ściany koloru czystej bieli. Wysiały na nich obrazy
oprawione w srebrne ramy. Przedstawiały one... nie no... nie
zgadniecie... wilki! Tak samo było z rzeźbami wykonanymi z różnych
kamieni. Nie można zapomnieć, że Rema to wilcze królestwo.
Lucy
zatrzasnęła ogromne drzwi i starała się uspokajać tłum. Z jej
charakterem i uśmiechem ukazywanym zwykle w najgorszych chwilach,
szło jej doskonale. Tymczasem ja szybko pisałam wiadomość do
brata. W kontaktach Feliksa zobaczyłam także numer do Merlina,
więc i jego powiadomiłam o zaistniałej sytuacji. Gdy już to
zrobiłam, wdrapałam się na najbliższy parapet i z niepokojem
obserwowałam co działo się na zewnątrz.
Na
głównym placu Feliks mierzył się ze zjawą. Chociaż słowo
„mierzył” nie do końca oddaje tamtą sytuację. Wyglądało to
bardziej na zabawę w kotka i myszkę. Wilk nieustanie napierał na
chłopaka, sięgał po niego swoimi ostrymi jak brzytwa pazurami.
Młody, choć starszy ode mnie rycerz zmuszony był do nieustannej
ucieczki i uników. W końcu jednak stracił siły i nie nadążył
na ruchami napastnika. Wielka wilcza łapa już miała zedrzeć skórę
z twarzy Feliksa, lecz młodzieniec zasłonił się swoją tarczą.
Wilk został zatrzymany.
Odskoczył
patrząc ze zdziwieniem na oręż Feliksa. Na tarczy z wizerunkiem
ptaka nie było nawet zadrapania. Magia w niej zawarta była na tyle
silna by przeciwstawić się duchowi. Obaj krążyli po placu boju
zataczając coraz to mniejszy krąg. Patrzyli na siebie. Kto pierwszy
zaatakuje? Od tego mogło zależeć, kto zwycięży w tej bitwie: zło
czy dobro. Nastała głucha cisza. Nie było oni ciepło ani zimno.
Nie wiał wiatr a całe niebo pokrywały gęste jasnoszare chmury.
Czy to nie idealna pogoda do walki o wszystko?
Nagle
pośrodku tego wszystkiego pojawia się gęstą chmura błękitnego
dymu. Wilk i rycerz zatrzymali się i przyglądali się zjawisku. Po
kilku chwilach dym się rozrzedził i wyłoniła się z niego jakaś
postać. Był to prześliczny młodzieniec o dużych niebieskich
oczach. W ręku trzymał długi kostur zakończony kryształowa kulą
a jego plecy przykrywała jasnobrązowa peleryna. Moje serce zaczęło
bić co raz szybciej. Pojawił się nasz sojusznik. Ten, który
nieustannie pozostaje w moich myślach – Merlin.
Chłopak
wymienił spojrzenia z Feliksem i zniknął gdzieś tak nagle jak się
pojawił. Nie zamierzał nam pomóc? Dalej przyglądałam się akcji
na placu. Tamta dwójka wciąż stała nieruchomo i przyglądała się
sobie. Czekali na ten jeden błąd swojego przeciwnika. W końcu mój
przyjaciel zdecydował się na atak. Najpierw odwrócił uwagę ducha
uderzając tarczą o bruk. Następnie nie odrywając jej od podłoża
pobiegł prosto na wilka. Tuż przed nim podskoczył i robiąc salto
w powietrzu znalazł się tuż za przeciwnikiem. Zjawa przez chwilę
nie widziała co się dzieje, lecz w końcu odwróciła się i
zaatakowała Feliksa. Ten osłonił się tarczą.
W
tym samym momencie pojawił się ogień. Zapaliły się śmieci
leżące na ziemi. Iskra musiała powstać podczas brawurowego ataku
rycerza. Płomienie niemal natychmiast zajęły cały plac. Widząc
to nie tylko ja, ale także Lucy i inni podeszli bliżej okna. Ja
nawet otworzyłam to, przy którym siedziałam razem z przyjaciółką.
Nie myśląc za wiele krzyknęłam żałośnie w stronę walczących:
-
Feliks! Przestań! Jeśli teraz nie przerwiesz, spłoniesz!
-
Nie martw się o mnie. - mówił nad wyraz spokojnym głosem jak na
człowieka stojącego oko w oko ze śmiercią. - To wszystko część
mojego planu...
-
Stary, nie waż się nam tego robić! - krzyknęłam.
-
Nie pamiętasz już jak czułeś cie po mojej śmierci?! - Lucy
krzyczała ze łzami w oczach. - Chcesz żebym i ja się tak czuła?
-
Nie. - mówił z powaga wpatrując się w brązowe oczęta stojącej
obok mnie dziewczyny. - Nie dopuszczę do tego byś płakała po
mojej śmierci. Dlatego muszę stanąć do walki, by być przy Tobie.
By być z Tobą już na zawsze.
Nie
zdążyłyśmy mu odpowiedzieć. Płomienie całkowicie przesłoniły
nam widok. Musiałyśmy zamknąć okno, żeby ogień nie dostał się
do środka. Nie było słychać ani odgłosów walki ani naszego
przyjaciela. Jedyne słyszalne dzięki to skwierczenie płomieni oraz
nasze nierówne oddechy. Chyba było już po wszystkim.
W
tym momencie pojawił się kolejny duch. Dwa razy większy od
poprzedniego. Wilczyca Alfa we własnej osobie. Swoją łapą
powaliła złego ducha bez najmniejszego wysiłku. Spojrzała z
uśmiechem w kierunku ludzi w pałacu i potężnym dmuchnięciem
zgasiła całe płomienie. Lucy od razu wybiegła z budynku. Chciała
jak najszybciej uściskać Feliksa. Ruszyłam za nią chcąc zrobić
to samo. Tyle że był pewien problem. Nigdzie nie było naszego
kumpla. Nie widziałyśmy go. Plac był pusty, na ziemi leżała
tylko jego tarcza, której nie mogłyśmy podnieść. Zupełnie jakby
ważyła z pięć ton. Dopiero później zobaczyłyśmy przykrą
prawdę. Obok tarczy leżała niewielka kupka popiołu...