W piątkowe popołudnie
zamiast cieszyć się początkiem weekendu musiałem przyjść na spotkanie dotyczące
najbliższego spektaklu. Zebrało się tam nawet sporo uczniów. Koło teatralne w
pełnym składzie oraz tzw. „Kompania Karna”, czyli wszyscy uczniowie, którzy w
ostatnim czasie złamali szkolny regulamin. W wyniku takiego zabiegu szkoła ma
pewność, że zawsze będzie wystarczająca ilość aktorów. Tamtego dnia była nas
równa trzydziestka.
Oczywiście to nie
pierwszy raz jak trafiłem tam za karę. Za każdym razem początek spotkania
wygląda tak samo. Wnuczka dyrektora, Elsa Andersen, sprawdza czy wszyscy z „
Kompanii Karnej” są obecni. Później ta niebieskooka, drobniutka blondynka
poprawia swoje nakrycie głowy. (Tym razem był to biały cylinder.) Dziewczyna
nigdy nie pokazała się nikomu bez jakiejś czapki czy kapelusza na głowie. Jedynym
wyjątkiem jest Aniela, z którą się przyjaźni prawie tak długo jak ja. Następnie
Elsa ogłasza, o czym będzie przedstawienie.
- Najbliższy jest występ jest dla
przedszkolaków, więc zrobimy coś na kształt bajki. - oświadczyła pełna zapału
do pracy.
- Kto zagra główne role? - zapytał od
niechcenia Bill. - Nie mam zamiaru spędzać tu całego popołudnia.
- Nie martw się Billy, ty będziesz tylko
wieśniakiem… - zgasiła go rozdając wszystkim scenariusze. – Główne role zagrają
Daniel Wilczek, Aniela Mieczyńska oraz Tamara Sonk.
- Dlaczego mam grać główną rolę… - mruknąłem
niepocieszony. – Wolałbym pomóc przy oświetleniu jak zwykle.
- Przykro mi, ale przy napływie pomysłów
napisałam tę rolę specjalnie dla ciebie. – powiedziała z uśmiechem od ucha do
ucha. Po czym podeszła do mnie i szepnęła. – Odpuszczę ci to, jeśli już nigdy
nawet nie spojrzysz na moją uroczą Anielkę…
Czego ta głupia baba ode mnie wymaga?! Nigdy nawet przez chwilę nie
pomyślałbym o tym, żeby zostawić Ani. Moją odmowę pokazałem jej morderczym
spojrzeniem. Przestraszona zrobiła dwa szybkie kroki w tył. To właśnie siła
respektu, na który zapracowywałem przez ostatnie kilka lat. Nikomu nie pozwolę
odciągnąć mnie od mojej ukochanej, mimo że boję się jej o tym powiedzieć. Po
skończeniu marudzenia wszyscy zaczęliśmy czytać scenariusz. Gdy dowiedziałem
się jaką gram rolę, Prawie nie padłem na podłogę. Moja postać to: Wielki Zły
Wilk! Przypadek? Na pewno. Przecież ta duńska blondyneczka nie mogłaby
wiedzieć, że rano byłem wilkiem, co nie? Miałem ochotę się śmiać. Pozostałe
dwie główne role to rycerz, którego zagra Aniela oraz księżniczka grana przez
nieobecną na pierwszej próbie Tamarę. Ogólnie spektakl miał być o tym, że zły
wilk porywa księżniczkę a rycerz musi go odszukać i pokonać. Po tym jak pani
reżyser rozdzieliła pozostałe zadania zaczęliśmy próby. Wróciłem do domu koło
godziny dziewiątej wieczorem, odwiózł mnie tata Ani. Jestem chyba jedynym
chłopakiem, którego on toleruje. Pewnie nie byłoby tak, gdyby wiedział co
naprawdę czuję do jego córki. Po powrocie do domu, zjadłem szybko kolację i
odrobiłem zadanie domowe. Gdybym zostawił je na później, pewnie bym zapomniał.
Następnego ranka, równo
ze wschodem słońca szykowałem się do porannego treningu. Już prawie
wychodziłem, gdy spojrzałem na lustro. Wydawało mi się jakby mnie wzywało,
jakbym miał tam coś ważnego do zrobienia. Nie miałem ochoty tam wracać. Było to
kolejne miejsce, gdzie musiałem być groźny ni podły jak wilk. Moje nogi mówiły
jednak zupełnie coś innego. Wbrew moje woli kierowały mnie w stronę lustra
zamiast do drzwi wyjściowych. Jednak nim się spostrzegłem było już za późno. Z
impetem wpadłem wprost na leśne drzewo, oczywiście po przejściu przez lustro.
Pozbierałem się i stanąłem powrotem na dwóch nogach. Czekajcie… chciałem
powiedzieć na czterech łapach. Znowu musiałem być wilkiem. Pogodziłem się ze
swoim smutnym losem i skierowałem się w stronę karczmy dziadka. Była jeszcze
zamknięta, prawdopodobnie dlatego, że niewielu ludzi zapuszczało się w te
okolice. Tak mi tłumaczył dziadek dzień wcześniej, jak jadłem śniadanie. Las,
którym szedłem (o ile potykanie się o każdy korzeń można nazwać chodzeniem)
nazywany jest Wilczą Puszczą. Co prawda nikt nie widział tam wilka od czasów,
gdy moja mama się urodziła. Możliwe, ze nasza trójka jest ostatnimi, żyjącymi
przedstawicielami tego gatunku w tym świecie. W końcu spotkałem dziadka, który
na wstępie powiedział mi, że muszę wypełniać moje wilcze obowiązki w całej
krainie.
- A nie mógłbym poprosić
babci, albo mamy o pomoc? – zapytałem niezadowolony.
- Twoja matka pewnie
nawet nie wie, że stąd pochodzi. – zaśmiał się drwiąco. – Poza tym, strażnicy
rzucili czar na lustro, przez co nie mogą tu wejść.
- A ja, dlaczego mogę
przejść?
- W chwili jak zakładano
blokadę jeszcze się nie urodziłeś. – mówił. – Nie można zabronić wejścia komuś,
kogo jeszcze nie było na świecie.
Nie miałem wyjścia, musiałem robić to, co wilki robią w baśniach.
Dziadek dał mi jeszcze specjalny amulet, zanim wyruszyłem. Dzięki niemu mogłem
przenieść się z każdego miejsca wprost do karczmy, albo z karczmy w miejsce,
gdzie ostatnio go użyłem. To bardzo przydatny gadżet, dzięki niemu nie muszę
pokonywać drugi raz tej samej drogi…
Szedłem, więc sobie
spokojnie lasem, kiedy zobaczyłem przede mną dom. Nie był to jednak zwyczajny
budynek, był w całości zrobiony ze słomy. W obejściu siedział mężczyzna w
słomianym kapeluszu i strugał w drewnie...
W piątkowe popołudnie zamiast cieszyć się początkiem weekendu musiałam
przyjść na spotkanie dotyczące najbliższego spektaklu. Było tam koło teatralne
w pełnym składzie oraz tzw. „Kompania Karna”, czyli wszyscy uczniowie, którzy w
ostatnim czasie złamali szkolny regulamin. W wyniku takiego zabiegu szkoła ma
pewność, że zawsze będzie wystarczająca ilość aktorów. Tamtego dnia było nas w sumie
trzydzieścioro.
To był pierwszy raz jak trafiłam tam za karę. Podobno za
każdym razem początek spotkania wygląda tak samo. Elsa sprawdza czy wszyscy z „
Kompanii Karnej” są obecni. Następnie ogłasza, o czym będzie przedstawienie.
- Najbliższy jest występ jest dla
przedszkolaków, więc zrobimy coś na kształt bajki. - oświadczyła pełna zapału
do pracy.
- Kto zagra główne role? - zapytał od
niechcenia Bill. - Nie mam zamiaru spędzać tu całego popołudnia.
- Nie martw się Billy, ty będziesz tylko
wieśniakiem… - zgasiła go rozdając wszystkim scenariusze. – Główne role zagrają
Daniel Wilczek, Aniela Mieczyńska oraz Tamara Sonk.
- Dlaczego mam grać główną rolę… - mruknął
niepocieszony Daniel. – Wolałbym pomóc przy oświetleniu jak zwykle.
- Przykro mi, ale przy napływie pomysłów
napisałam tę rolę specjalnie dla ciebie. – powiedziała z uśmiechem od ucha do
ucha. Po czym podeszła do niego i szepnęła
mu coś do ucha.
Mój przyjaciel odpowiedział jej przerażającym spojrzeniem. Przestraszona
zrobiła dwa szybkie kroki w tył. Oni zawsze się ze sobą kłócą i udają przede mną,
że tego nie robią. Mimo że niezbyt podoba mi się taka relacja między nimi,
wyglądają wtedy przeuroczo. Po skończeniu marudzenia wszyscy zaczęliśmy czytać
scenariusz. Gdy dowiedziałem się, jaką gram rolę, zaśmiałam się cichutko pod
nosem. Grałam rycerza, zupełnie jakbym była w Yriaf Selat. Pozostałe dwie
główne role to wilk, którego zagra Daniel oraz księżniczka grana przez
nieobecną na pierwszej próbie Tamarę. Ogólnie spektakl miał być o tym, że zły
wilk porywa księżniczkę a rycerz musi go odszukać i pokonać. Po tym jak pani
reżyser rozdzieliła pozostałe zadania zaczęliśmy próby. Wróciłam do domu koło
godziny dziewiątej wieczorem, odwiózł mnie tata. Byłam tak zmęczona, że bez
jedzenia kolacji od razu położyłam się spać.
Następnego ranka obudziły
mnie hałasy zza ściany. To Dan znowu
szykował się do porannego treningu. „ Ty maniaku biegania, jeśli już musisz ćwiczyć
tak wcześnie to przynajmniej staraj się nie budzić sąsiadów.” Pomyślałam
przekręcając się na drugi bok i próbując ponownie usnąć. Bezskutecznie. Nie
mając zbyt wielkiego wyboru, wstałam i zaczęłam się ubierać. Znalazłam w
plecaku batona zbożowego i zjadłam go zamiast śniadania. Wzięłam nóż z komody i
stanęłam przed starym lustrem. Obiecałam im, że wrócę, więc dlaczego nie teraz?
Powoli skierowałam się w stronę zwierciadła i przeszłam do magicznej krainy. Niesamowite!
Chyba każdy, który mógłby doświadczać tego, co ja podzielałby moje zdanie. Po
wzięciu kilku oddechów, tego świeżutkiego powietrza, zaczęłam schodzić na dół
do wioski. Znów byłam w swojej rycerskiej zbroi, więc było to bardziej meczące
niż za pierwszym razem.
- Panienka Aniela! Wróciłaś!
– usłyszałam radosne powitanie Merlina, gdy dotarłam do wioski.
- Cześć Merlin! –
odpowiedziałam z uśmiechem. – Tęskiniłeś?
- Oczywiście, ze tak! W
końcu jesteś naszym rycerzem! – przytulił mnie. – Tylko ty możesz stawić czoła
złu, które powróciło.
- Jakie zło? O czym ty
mówisz? – pytałam zaniepokojona. – I dlaczego tylko ja?
- Chodzą słuchy, że
uchował się jeszcze jeden wilk. – tłumaczył. – To najpodlejsze stworzenia we wszechświecie!
A tek jeden należy do tych najgorszych rudych wilków grzywiastych!
- Przyda mi się jakiś
giermek… - mruknęłam. – Może zechciałbyś mi towarzyszyć w poszukiwaniu tego
wilka?
- To dla mnie zaszczyt o
pani. – powiedział, po czym pokłonił się przede mną.
Tak, więc wyruszyliśmy na poszukiwanie groźnego przestępcy. „Rudy wilk,
zabawne. Jak w naszym przedstawieniu tyle, że Dan nie może być wilkiem.” Pomyślałam
opuszczając Joyende. Merlin dał mi specjalny amulet, zanim wyruszyliśmy. Dzięki
niemu mogłam przenieść się z każdego miejsca wprost do wioski, albo z wioski w
miejsce, gdzie ostatnio go użyłam. To bardzo przydatny gadżet, dzięki niemu nie
muszę pokonywać drugi raz tej samej drogi…
'Wielki zły wilk' Szósty zmysł! Po prostu to wiedziałam :)
OdpowiedzUsuńDobra biore się do czytania bo jak tylko to ujrzałam to się powstrzymać nie mogłam taka jestem Wilkomanka ;) blog bardzo mi się podoba i mam nadzieje że napiszesz jeszcze wiele rozdziałów :)
Zaczynam się bać twojego szóstego zmysłu... ;)
UsuńRozdziałów planuję naprawdę dużo, akcja dopiero sie rozkręca.