Ach te Walentynki... to dzień, w którym zawsze przypominam sobie
wszystko co najgorsze. Głównie przypomniałam sobie swoje dawne związki. Jednak
tym razem martwiłam się czymś innym. Mój przyjaciel się wściekł, ja nie wiem, o
co mu chodzi a na dodatek kilka dni temu uświadomiłam sobie, że od wielu lat
nie zauważałam mężczyzny moich marzeń.... No nic, to wróćmy do tamtego dnia.
Po tym jak Daniel z niewiadomych przyczyn mało co nie rzucił się na
mojego chłopaka, szybko wyszłam na korytarz. Nie mogłam znieść widoku takiego
zachowania mojego przyjaciela. Czasami już tak miał, lecz nie mam pojęcia, co
potrafiło doprowadzić go do takiego stanu. Usiadłam na ławce, na korytarzu mamy
ich pełno. Byłam wstrząśnięta, trzęsłam się ze strachu a w moich oczach
zbierały się łzy.
- Musi być Ci ciężko. - stwierdził Will, który
niepostrzeżenie znalazł się obok mnie. - On wygląda strasznie, kiedy się
wścieka.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego. Co tak go dziś
wzburzyło?
- Wreszcie go rozgryzłem, więc ci powiem. -
zaczął dumnie. - Dzisiaj wpadł w furie, ponieważ usłyszał rozmowę Maxa z
chłopakami z drużyny. Oni zakładali się o to, który wytrzyma najdłużej, jako
twój chłopak.
- Naprawdę? - udałam zaskoczenie. Tak naprawdę
już dawno domyślałam się, że za tym wszystkim co przeżyłam, krył się jakiś
układ. - Ale co jest ze mną nie tak, że trudno ze mną wytrzymać?
- To nie chodzi o Ciebie. - pocieszał mnie
Grimm. - Tylko o twojego ojca. On zawsze daje twojemu chłopakowi niezły wycisk
na lekcji.
- W sumie racja. - zaśmiałam się. Ta rozmowa
bardzo poprawiła mi humor.
Pozostałe lekcje tego dnia mijały dość spokojnie. Przez cały dzień
obserwowałam zarówno Maxa jak i Daniela. Ten pierwszy udawał, że wszystko jest
w porządku, nie wiedział, że poznałam dziś jego tajemnicę. Dał mi nawet pudełko
czekoladek z okazji dnia zakochanych. Natomiast drugi przez cały dzień wydawał
się wściekły. Chociaż później... wydawało mi się jakby bardzo się dziś
stresował. Na jego czole dostrzegłam krople potu. Tego dnia po prostu zachowywał
się niezwykle dziwnie. Unikał mnie, ale jednocześnie nieustannie czułam na
sobie jego spojrzenie. Niestety, gdy tylko spoglądałam w jego stronę, odwracał
wzrok. Po lekcjach szybko pobiegł do domu. Nie byłabym w stanie za nim nadążyć,
ale stwierdziłam, że pogadam z nim po powrocie. Nim wyszłam ze szkoły, musiałam
zabrać jeszcze kilka rzeczy z szafki. Kiedy ją otworzyłam, zauważyłam leżącą w
niej czerwoną kopertę. Na początku myślałam, że to po prostu zwykła walentynka,
ale zmieniłam zdanie w chwili, w której zobaczyłam napis na odwrocie koperty.
Było tam napisane wielkimi literami "DLA RYCERZA". Byłam prawie
pewna, że to musi być od kogoś, kto zna obie moje tożsamości. Szybko otworzyłam
kopertę i zaczęłam czytać :
"Nawet życie w baśni to nie bajka... Ty i ja wiemy o tym jak mało
kto. Dlatego mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Ja jestem jak bestia, więc proszę powiedz mi.... Czy zostaniesz moją
piękną?
Odpowiedź chcę usłyszeć prosto z twych ust. Spotkajmy się w wiosce
szczęśliwego zakończenia- Joyende.
Wilk "
Ta wiadomość strasznie mnie zaniepokoiła. Jasno z tego wynikało, że
wilk zna mnie w tym świecie. Mało tego, chce się ze mną spotkać. Nie wahając
się ani odrobinę, zaraz po przyjściu do domu wybrałam się na drugą stronę
lustra. Byłam pewna, że wilk chce zakończyć to, co zaczął rano. Teraz już nie
był ranny, mógłby przynajmniej spróbować mnie pokonać. Byłam tym wszystkim dość
podekscytowana. Czekała mnie walka z godnym przeciwnikiem. Niemal zbiegałam z
góry, tak bardzo chciałam już spotkać się z przeznaczeniem i mieć to już z
głowy. Na miejscu było pusto. Ludzie poukrywali się w domach. Rozglądałam się
za wilkiem. Niestety nigdzie go nie znalazłam.
- Szukałaś mnie? - odezwał się czyjś głos. - Miło mi Cię znów
widzieć.
- Wilku, to ty? - Mówiłam nadal uważnie się rozglądając.
- Pokaż się!
- Wiesz, ja mam imię... - marudził. - I nawet
je znasz. Pokażę się, kiedy je wypowiedz.
- No dobra... nie wiem, co planujesz. Rozumiem,
że znamy się też na ziemi?
- Tak. - zaśmiał się. Jego głos zaczął wydawać
mi się niezwykle znajomy. - Chodzimy nawet do tej samej klasy.
- Co? - byłam zdziwiona tym, co usłyszałam. - Więc
pomyślmy... Adam?
- Nie.
- Bartek?
-Nie.
- Błażej?
- Eee... nie?
- Czesiek?
- Ty tak serio? Jasne, że nie.
- Jejku... - nie miałam ochoty na zgadywanki. -
Jesteś prawie tak wkurzający jak Daniel...
Po kilku chwilach bez jego odpowiedzi, usłyszałam, że ktoś schodzi z
rosnącego niedaleko dębu. Chciałam dowiedzieć się, który z moich szkolnych
kolegów jest wilkiem, lecz zabrało mi odwagi, by odwrócić się w tamtym
kierunku.
- Wcale nie jestem wkurzający. - mówił z lekkim
wyrzutem. - Obraziłaś się czy co? Spójrz na mnie!
Wtedy stanął przede mną. Tym bardziej osłupiałam. Miałam nadzieję, że
to co widzę to tylko omam lub zły sen. Moim największym wrogiem, osobą, którą
jest mi przeznaczone zgładzić okazał się mój najlepszy przyjaciel. Przede mną
stał Daniel. Miał na sobie poszarpana, brązową koszulkę. Na nią nałożona miał
kamizelkę z rudego futra. Miał też obszarpane spodnie w kolorze piasku. Ciekawe
było to, że nie miał butów. Stał tak przede mną i patrzył na mnie lekko
zmieszany a nawet zawstydzony.
- Błagam, powiedz coś w
końcu, albo uderz mnie, czy cokolwiek chcesz. – mówił nieśmiało. – Jak długo
zamierzasz milczeć?
- Dan… - próbowałam
wyksztusić z siebie słowa. – Ty żartujesz, prawda? Błagam! Wszyscy, tylko nie
ty…
- Ani… przepraszam. –
objął mnie tak mocno, że słyszałam szybkie bicie jego serca. – Chciałem powiedzieć
Ci wcześniej… niestety tak, jestem wilkiem.
- Czy to znaczy, że
musimy walczyć między sobą?
- Nie śmiałbym Cię
skrzywdzić. – powiedział zacieśniając uścisk. Poczułam jak kapały na mnie jego
łzy. – Będziemy walczyć… ramię w ramię. Pokonamy tę klątwę i uwolnimy
wszystkich mieszkańców Yriaf Selat.
- Myślisz, że nam się uda?
– zapytałam spoglądając mu w oczy.
- Wszystko jest możliwe,
jeśli ty będziesz przy mnie. – puścił mnie i odszedł dwa kroki w tył. – Znasz już
odpowiedź na moje pytanie? A może zadam je prawidłowo… - Chycił moja dłoń,
spojrzał mi głęboko w oczy i pełen powagi powiedział. – Kocham Cię. Czy
zostaniesz moją piękną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz