Zaległy rozdział walentynkowy, a raczej pierwszy z nich. Miłej lektury.
***
Następnej nocy
przenocowaliśmy w jakiejś opuszczonej szopie a przynajmniej tak powiedział nam
Will. Obudziły mnie przeraźliwe wołania Sary, której nie uprzedziliśmy, że
zmieni się w wilka.
- Danny! Co mi się stało?
– mówiła pełna obaw. – Co mi zrobiłeś?
- Nic ci nie zrobiłem… -
mruknąłem jeszcze się budząc. – To u nas rodzinne.
- Ale mogę się zmienić z
powrotem w człowieka? – pytała z niepokojem.
- Wiesz… jest pewien
sposób. – mówiłem. – Ale niestety nie wiem jaki. Jakbym wiedział dawno bym już
to zrobił.
- W sumie racja.
W trakcie naszej rozmowy do szopy wpadło dwóch mężczyzn ubranych jak
myśliwi. Wymierzyli w nas swoją broń i nie słuchali naszych wyjaśnień. Mówili,
że ta szopa to ich własność. Nie mieliśmy jak uciec. Sara nie radziła sobie
jeszcze na czterech łapach a ja miałem zwichniętą jedną z nóg. Bylibyśmy zbyt
wolni.
- Już nam nie
uciekniecie, głupie bestie. – powiedział starszy z mężczyzn.
- Żeby schować się tuż obok
domu myśliwych… - dodał drugi z uśmiechem.
- Zostawcie nas proszę,
nie mamy złych zamiarów. – zaczęła tłumaczyć się moja siostra. – My tylko
chcieliśmy tu przenocować.
Nie zadziałało. Myśliwi naciągnęli już cięciwy w swoich łukach. Bałem
się, że to już po nas. Jednak ważniejsze jest to, że naraziłem moją kochaną
siostrzyczkę na takie niebezpieczeństwo. Miałem ochotę ją chwycić i uciekać ile
sił w nogach. Wtedy poczułem ból we wszystkich swoich mięśniach a po chwili…
stałem się człowiekiem. Nie zastanawiając się za bardzo wziąłem Sarę na ręce i
wybiegłem na zewnątrz. Mężczyźni byli chwilowo oszołomieni moją przemianą. Ja z
resztę też, ale nie miałem czasu do stracenia. Po chwili tamta dwójka rzuciła
się za nami w pościg. Gdy prawie nas dogonili, niczym spod ziemi pojawił się
Will.
- Sorry za spóźnienie. –
mówił odbijając strzałę napastnika swoją własną. – Chciałem przemycić dla was
śniadanie.
- Przemycić? Skąd? –
zadałem dwa konkretne pytania. – Albo nie odpowiadaj. Porozmawiamy później.
- Will! Co ty
wyprawiasz?! – przerwał mi jeden z napastników. - Przecież doskonale wiesz, że uśmiercenie tych
bestii jest naszym przeznaczeniem. Dlaczego stajesz po ich stronie?!
- Ponieważ już dawno
odrzuciłem przeznaczenie. – zatrzymał się i patrząc w oczy młodszemu z mężczyzn
odrzucił na bok swój łuk. – On pokazał mi, że z losem można walczyć. Nic nie
jest pewne.
- I ty mu wierzysz? –
mówił podchodząc do chłpaka i wskazując w moją stronę. - To wilk.
- Wiem. – przerwał. –
Jednak jeśli poddamy się losowi, nigdy nie pokonamy klątwy. Do tego potrzeba
nam tej dwójki. Tylko wilk będzie w stanie pokonać czar wilka. Potrzeba nam
czterech kluczy. Przecież sam mnie tego nauczyłeś, tato.
- To jest twój ojciec?! –
nie mogłem powstrzymać tego pełnego szoku okrzyku.
- To teraz nie ważne. – powiedział
karcąco mój przyjaciel. – Tato, nie rób im krzywdy.
Przekonywanie ich przez Willa zadziałało. Myśliwi opuścili broń a nawet
zaprowadzili nas do domu Willa. Tam dostaliśmy pyszne śniadanie i poznaliśmy
jego rodzinę. Mówiąc „my” mam na myśli Sara i ja. Podczas posiłku czułem na
sobie podejrzliwe spojrzenia rodziny myśliwych. Jednak nie ruszało mnie to.
Przywykłem już to tego, ze nie jestem gdzieś mile widziany. Zamiast przejmować się
tym wszystkim zastanawiałem się, w jaki sposób znów stałem się człowiekiem. „
To się stało po tym jak myślałem, co bym zrobił jako człowiek… Może w tym
rzecz?” rozmyślałem przełykając owsiankę.
Po śniadaniu szybko udaliśmy się do domu. Był poniedziałek. Trzeba było iść do szkoły. Jednak nim wyszedłem do szkoły, musiałem coś sprawdzić. W tym celu musiałem włamać się do pokoju Anieli. Nie było to takie trudne, bo jak zwykle zostawiła otwarte okno. W środku nie było nikogo. To było naprawdę dziwne, ponieważ powinna jeszcze spać. Na jej łóżku leżała tylko książka z bajkami, którą czytał nam jej brat, gdy byliśmy mali. Wziąłem ja do rąk, by przypomnieć sobie lata dzieciństwa, kiedy wszystko było prostsze. Ku mojemu zdziwieniu, książka była zupełnie pusta. Odłożyłem ją na miejsce i podszedłem do lustra. Jak już kiedyś wspominałem wyglądało dokładnie jak moje. Dotknąłem tafli szkła i poczułem, że to też jest przejście do Yriaf Selat. Przeszedłem przez nie i rozejrzałem się dokoła. Nie znałem tej części krainy, ale byłem pewien, że to na pewno ona. Byłem na jakiejś wysokiej górze, więc skierowałem się ku dołowi. Wtedy usłyszałem czyjeś kroki. Wróciłem do wilczej formy i schowałem się w krzakach. Patrzyłem, kto idzie. I tu moje obawy się potwierdziły. W stronę szczytu zmierzały dwie kobiety. Jedna wyglądała jak stara wiedźma a druga… to Aniela. Byłem tak tym przybity, że zapomniałem o moim urazie. Zawadzając łapą o jakąś gałąź zdradziłem swoją pozycję. Dziewczyna podeszła i wyciągnęła mnie z kryjówki.
Po śniadaniu szybko udaliśmy się do domu. Był poniedziałek. Trzeba było iść do szkoły. Jednak nim wyszedłem do szkoły, musiałem coś sprawdzić. W tym celu musiałem włamać się do pokoju Anieli. Nie było to takie trudne, bo jak zwykle zostawiła otwarte okno. W środku nie było nikogo. To było naprawdę dziwne, ponieważ powinna jeszcze spać. Na jej łóżku leżała tylko książka z bajkami, którą czytał nam jej brat, gdy byliśmy mali. Wziąłem ja do rąk, by przypomnieć sobie lata dzieciństwa, kiedy wszystko było prostsze. Ku mojemu zdziwieniu, książka była zupełnie pusta. Odłożyłem ją na miejsce i podszedłem do lustra. Jak już kiedyś wspominałem wyglądało dokładnie jak moje. Dotknąłem tafli szkła i poczułem, że to też jest przejście do Yriaf Selat. Przeszedłem przez nie i rozejrzałem się dokoła. Nie znałem tej części krainy, ale byłem pewien, że to na pewno ona. Byłem na jakiejś wysokiej górze, więc skierowałem się ku dołowi. Wtedy usłyszałem czyjeś kroki. Wróciłem do wilczej formy i schowałem się w krzakach. Patrzyłem, kto idzie. I tu moje obawy się potwierdziły. W stronę szczytu zmierzały dwie kobiety. Jedna wyglądała jak stara wiedźma a druga… to Aniela. Byłem tak tym przybity, że zapomniałem o moim urazie. Zawadzając łapą o jakąś gałąź zdradziłem swoją pozycję. Dziewczyna podeszła i wyciągnęła mnie z kryjówki.
- Ty mnie śledzisz? –
zapytała groźnie.
- Nie do końca. –
odpowiedziałem. – Po prostu chciałem przyjrzeć ci się z bliska.
- I co mam teraz z Tobą
zrobić? – powiedziała delikatnie. – A co pani o tym myśli?
- Jest ranny. Daj go mi,
opatrzę ją. – powiedziała pełna współczucie starsza pani.
Aniela położyła mnie na ziemi i udała się w kierunku lustra. Natomiast
kobieta przyjrzała się bliżej mojej łapie.
- Zrobiłeś to sobie jako
człowiek, czy jako wilk? – zapytała uprzejmie.
- Jako człowiek… - odpowiedziałem
rozkojarzony. – A dlaczego pani mi pomaga? Przecież jestem wilkiem.
- Bo ty jesteś tym wilkiem,
który jest w stanie połączyć siły z rycerzem. – tłumaczyła wyniośle. – Jestem pewna,
że ona ci zaufa, jeśli ty jej zaufasz i powiesz jej to, co myślisz.
- Wie pani co, ja próbuję
to zrobić już od wielu lat. – zaśmiałem się.
- Ale tu jeszcze nie
próbowałeś… - uśmiechnęła się.
Starsza pani uleczyła mój skręcony nadgarstek, czy jak kto woli łapę. Podziękowałem
jej za pomoc i dobrą radę. Poczekałem trochę i wróciłem do pokoju Anieli. Na
szczęcie już wyszła do szkoły. Wyskoczyłem przez okno i popędziłem do niej, żeby
razem pójść do szkoły. Will poszedł już dawno, więc byliśmy tylko we dwoje. Był
to czternasty lutego – walentynki. Chciałem powiedzieć jej tego dnia, co do
niej czuję, ale nie wiedziałem jak. Zawsze byłem tchórzem i na dodatek ta cała
sprawa z Yriaf Selat… No nic, musiałem jakoś rozpocząć rozmowę.
- Ani… mam do ciebie
takie jedno pytanie.
- O co chodzi? – mówiła zdziwiona.
- Czy uważasz, że czasem
zachowuję się jak zupełnie inna osoba? – wydusiłem to z siebie.
- Wiesz… - przeciągnęła
ten wyraz. – Ty cały czas udajesz kogoś innego.
- Nie o to mi chodziło. –
mówiłem przybity. Ona miała rację. – Czy wyglądam czasami jakbym był jakąś
wściekłą bestią?
- Ee… a muszę teraz
odpowiadać? To trudne pytanie. – próbowała wymigać się od odpowiedzi. – A skąd
ci to tak nagle przyszło do głowy?
- Will tak twierdzi, więc
chciałem poznać twoją opinię. – powiedziałem próbując się do niej uśmiechnąć. –
Ty znasz mnie najdłużej.
Ostatecznie nie odpowiedziała. Weszliśmy razem do klasy i zaczęły się lekcje.
Co było w czasie ich trwania nie jest ważne. Istotne jest dopiero coś co usłyszałem
w czasie zajęć wychowania fizycznego. Max rozmawiał z chłopakami z drużyny.
Mówili coś o zakładzie, kto najdłużej będzie chłopakiem Ani. To co usłyszałem tak
mnie zdenerwowało, że nie wiedziałem co robić. Jak oni mogą ją tak traktować?!
W końcu z tej wściekłości omal nie rzuciłem się na Max’a. Powstrzymali mnie
Will i Elsa. Członkowie drużyny piłkarskiej trzęśli przede mną portkami.
Wszystko widziała też Aniela. Gdy Will już mnie puścił, podeszła do mnie i
powiedziała:
- Co do tego porannego
pytania… Odpowiedź brzmi tak, na przykład przed chwilą.
- A więc naprawdę… -
mruknąłem. – Nie miałem pojęcia.
Później unikała mnie przez większość dnia. Chciałem ją przeprosić za to
zachowanie. I wtedy wpadłem na genialny pomysł. Rozwiąże wszystkie swoje
problemy za jednym zamachem.
***
Najpierw taka ważna sprawa:
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ponieważ wyjeżdzam po świętach na obóz matematyczny. ( tak, matematyczny) Z tego powodu liczcie się z tym, że w przyszłym tygodniu prawdopodobnie zabraknie rozdziału.
I drugie info:
Koniec podwójnych rozdziałów!
Wszystkie rozdziły pocąwszy od tego będą opisywane tylko z perspektywy jednej osoby.
Będą to nasi głowni bohaterowie i nie tylko.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ponieważ wyjeżdzam po świętach na obóz matematyczny. ( tak, matematyczny) Z tego powodu liczcie się z tym, że w przyszłym tygodniu prawdopodobnie zabraknie rozdziału.
I drugie info:
Koniec podwójnych rozdziałów!
Wszystkie rozdziły pocąwszy od tego będą opisywane tylko z perspektywy jednej osoby.
Będą to nasi głowni bohaterowie i nie tylko.
Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam to.
Kasiu coś Ci się miesiące pomyliły! ;)
OdpowiedzUsuńNie martw się Pan Pi jest wspaniały i będziesz się dobrze bawić! A ja przynajmniej nie będę miała matmy! :)
Co do rozdziału to wspaniały! Bardzo mi się podoba! :)
Takie rozwiązanie mi bardzo pasi :)
OdpowiedzUsuń