SARA.
Tuż po tym jak wszyscy się rozeszli, zaczęłam się zastanawiać
w jakim celu Wilczyca prosiła mnie i Lucy o pozostanie w Remie. Obecność
wilczek królowej przyciągnęła cale setki gapiów. Na placu panował taki gwar, że
trudno mi było zapytać o powód, dla którego mam tu czekać.
- Cisza! – wrzasnęła w pewnym momencie Lucy. Widocznie ona
także chciała o to zapytać. – Wasza księżniczka chce porozmawiać z królową.
- Księżniczka? – odezwał się ktoś ze zdziwieniem.
Wśród tłumu słychać było liczne szepty na mój temat. Chyba
właśnie uświadomili sobie (zresztą ja także), że koniec końców jestem
potomkinią Wilczycy a co za tym idzie, księżniczką Remy. Wkrótce zupełnie
ucichli, zupełnie jakby chcieli dokładnie słyszeć o czym chcę rozmawiać z
przodkinią.
- Wilczyco Alfa, dlaczego kazałaś nam tu zostać? – zapytałam
korzystając z okazji.
- To przecież oczywiste. – zaśmiała się kobieta. – W końcu
każda z pięciu koron musi zostać przekazana dziedzicowi. Zostałaś tu ze mną,
ponieważ zostaniesz koronowana na nową królową Remy. – wokół było słychać
pomruk zdziwienia.
- Ale czemu ja? – kontynuowałam pytania. Nie mogłam tak po
prostu przyjąć tego do wiadomości. – To nie powinien być Daniel? To on jest
starszy, silniejszy i bardziej odpowiedni…
- Ale to ty zostałaś wybrana do tej roli. – przerwała mi
stanowczo. – Ta sama osoba wybrała też twojego brata do innego, bardziej
odpowiedniego dla niego zadania. Daniel musi odnaleźć kolejnego Władcę Lasu a
to trudne wyzwanie. – Wilczyca przerwała na chwilę. – Jak tak teraz myślę, to
znowu to zrobił…
- Co zrobił? – byłam skołowana.
- I kto? – dodała Lucy.
Ludzie wokół też byli ciekawi. Wilczyca spojrzała na zachód.
Właśnie ściemniało niebo. Kobieta z uśmiechem odetchnęła głęboko. Zmieniła się
znów w wielkiego wilka i w niewyjaśniony sposób zgasiła światła w całej
okolicy. Zamiast tego w powietrzu płonęło sześć złotych płomieni. Usiadła ona
na środku placu a ogień ją otoczył. W końcu spojrzała na mnie i zaczęła mówić:
- To wydarzyło się naprawdę dawno temu, w czasach, w których
świat nie poznał jeszcze do końca pisma. Już wtedy Yriaf Selat, zwane wówczas
„Ankadią”, było wypełnione magią. Nie była ona tak ukształtowana jak teraz.
Każdy z mieszkańców krainy był unikalny pod względem mocy. Byłam wtedy zwykłą
kobietą i zwykłą wilczycą. Nosiłam imię Kassandra. Żyłam sobie spokojnie, nie
wadząc nikomu. Jednak pewnego dnia mój spokój zakłócił pewien młodzieniec. Miał
kasztanowe włosy, jasną, nieskazitelną cerę i wyjątkowe srebrno-zielonkawe oczy.
W ręku trzymał drewnianą laskę, którą popychał wiklinowy kosz pływający w
rzece. Nie bacząc na nic, kazał mi go wyłowić i zajrzeć do środka. Tam
znalazłam dwóch kilkudniowych chłopców. Nieznajomy poprosił mnie o zajęcie się
nimi oferując w zamian wieczną młodość i potęgę. Szczerze nie interesowały mnie
one, ale zgodziłam się. Miałam na utrzymaniu już siódemkę własnych dzieci, więc
dodatkowa dwójka nie robiła mi problemu. Wykarmiłam chłopców i nadałam im
imiona: Romulus i Remus. Nieznajomy spełnił swoja obietnice. Poddał mojej
opiece okoliczne ziemie, dał moc wzywania duchów raz władzę nad chłodem i
wiatrem. Następnie odszedł. Na pożegnanie zdradził mi także, że jest Królem
Lasu…
- Nic z tego nie zrozumiałam. – wtrąciłam się, kiedy królowa
zrobiła sobie krótką przerwę. – Król Lasu dał ci twoją moc? Ale co to ma
wspólnego z tym co się dzieje teraz?
- Zaraz do tego dojdę. – pouczała mnie. – Na czym to ja
skończyłam… O! Już wiem. Od tamtego spotkania minęło wiele lat, nadeszły wieki
średnie. Widziałam jak ten świat rósł, jak upadał i wznosił się ponownie.
Pewnego dnia tamten młodzieniec wrócił do mnie. Chciał mojej pomocy. Gdy
zapytałam go, co planuje, odrzekł, że szuka jeszcze dwóch wybrańców takich jak
ja. Chcąc nie chcąc zgodziłam się mu towarzyszyć. Pierwszym celem naszej
wędrówki był Półwysep Iserski. Teraz jest to już wyspa, ale dawniej była to
pozornie niezamieszkana kraina na północy. Nie wiedziałam, czemu tam się
zatrzymaliśmy. Było zimno i pusto. Tylko my, las i zwierzęta. A przynajmniej
tak mi się zdawało. Głęboko w puszczy, znaleźliśmy ruiny antycznej cywilizacji,
były tak stare jak ja… Wszystko wyglądało na zniszczone, ale czuć było tam
obecność człowieka. Gołym okiem zauważyłam, że ktoś chciał to odbudować.
Nieopodal ruin stal mały drewniany domek. W nim spotkaliśmy młodą dziewczynę,
Annę Delatet. To ona starała się ożywić ruiny. Król Lacu chciał ją nagrodzić za
te nieziemskie starania. Ogłosił ją królową półwyspu, ale kazał zaczekać jej na
resztę, dopóki nie znajdziemy czwartego do ekipy. Ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy
do Mertynii, gdzie właśnie zmarł król. Niestety jego jedyny następca zaginął
wiele lat wcześniej. Prosili Króla lasu o pomoc w wyborze nowego władcy. Ten z
dziwną pewnością siebie użył magii, by stworzyć magiczny miecz. Wbił go ot tak
w litą skałę i zaproponował, że królem zostanie ten, komu uda się wyciągnąć
miecz. Wielu próbowało, bezskutecznie. Miałam już mu wygarnąć, że to czego
zażądał od tych ludzi, jest niemożliwe, kiedy pojawił się przed nami niepozorny
młodzieniec. Miał matowe, lekko szarawe blond włosy i pozbawione blasku
ciemnozielone oczy. Był giermkiem jednego z rycerzy i z lekką zazdrością
przypatrywał się wyczynom śmiałków. Król Lasu podszedł do niego i zaoferował mu
to samo co kiedyś mnie, jeśli przynajmniej spróbuje wyciągnąć ostrze. Młody się
zgodził i ku zdziwieniu wszystkich, wyciągnął miecz. Został Królem Mretynii,
królem Atrurem, bo wiecie… miał na imię Artur.
- Nadal nie widzę związku tej historii z… - wtrąciłam.
- Nie przerywaj! – zostałam ponownie skarcona. – Wracając do
tamtego dnia… Król Lasu zebrał nas wszystkich w miejscu, w którym stoi teraz
Wielka Biblioteka. Powiedział, że chce rozdzielić swoją moc pomiędzy naszą
czwórkę. Mianował nas władcami pór roku i rozdzielił magię po równo. Artur
został Władcą Lata, który dzierży najpotężniejszy oręż na świecie. Anna została
Władczynią Zimy, a także jedyną osobą potrafiącą stworzyć przejście na Ziemię.
Ja stałam się Władczynią Jesieni, łączniczką pomiędzy duchami a żywymi, mogłam
ich przywołać pojedynczym wyciem. Król Lasu zostawił sobie jedynie moc łączącą
go z naturą bardziej niż innych oraz umiejętność zmiany w ducha. Na dowód
naszej władzy podarował nam srebrne korony mówiąc, że każdy nasz KORONOWANY
następca uzyska te same moce co my. Anna
Artur i ja zrezygnowaliśmy tylko z wiecznej młodości, która strasznie mi
ciążyła. Po włożeniu koron stało się jeszcze coś. Artur wyglądał inaczej. Jego
włosy nabrały zdrowego, złotego blasku a oczy doznały ożywienia koloru. Tak
właśnie powstała nasza ekipa. Władca wiosny nas wybrał. A teraz, zrobił to
ponownie z wami. Jestem pewna, ze pomógł Anieli z wyciagnięciem Ekskalibura.
Wiem, że doglądał Swena, odwiedzając Iserę. Starannie zaplanował prawie
wszystko, włącznie z tym, ze to ty a nie twój brat będziesz koronowana. Nie
przewidział jedynie swojej śmierci i nie przekazał swojej tajemnicy następcy.
Dlatego wybrał Daniela, by go odnalazł. Teraz rozumiesz?
- Tak jakby… - mruknęłam pod nosem. – To brzmi jakby Aniela,
Swen, wszyscy byli…
- Tak brzmi bo tak jest. – Kassandra uśmiechnęła się. – Ale
porozmawiasz z nimi o tym później. Teraz musisz uszykować się na uroczystość.
Twoja koronacja już o świcie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz